Encyklopedia ostateczna (Tom 2), eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GORDON R. DICK/ONENCYKLOPEDIA OSTATECZNA tom drugi z dw�chPrze�o�y� Marek PawelecRozdzia� 36...Obudzi� si�.Nie by�o to nag�e przebudzenie. Stopniowo przecho-dzi� z g��bokiego snu do stanu �wiadomo�ci. Razemz przytomno�ci� wr�ci�a gor�czka i s�abo��. Zn�w mu-sia� walczy� o oddech... jednak teraz czu� r�nic�.Kolejny atak ci�kiego kaszlu prawie go udusi�, jakwcze�niej, gdy materia wykrztuszana z p�uc ca�kowiciezatka�a mu tchawic�, blokuj�c dop�yw �yciodajnego tle-nu. Jednak tym razem nie pojawi�a si� panika, kt�razwykle towarzyszy�a atakowi. Obudzi�a si� w nim jaka�zawzi�to��, p�on�ca mocniej od gor�czki, zajadlejsza odmikrob�w, kt�re chcia�y go zniszczy�. Walczy�a z nimii wygrywa�a.Spazmatycznie wci�gaj�c powietrze bezw�adnieopar� si� o �cian�. Bardzo dziwne. Nic si� nie zmieni-�o, stan jego cia�a nie poprawi� si� ani odrobin�, a jed-nak wewn�trznie czu�, jakby wszech�wiat dokona�wok� niego kosmicznego obrotu i osiad� w nowymporz�dku, daj�cym mu si�� i pewno�� nadziei. Triumfuni�s� g�ow�. �mier� zosta�a odegnana i z jakich� przy-czyn nie uwa�a� ju�, by mia�a do�� si�y, by go zwyci�-�y�.Czemu? Albo raczej, skoro tak, to czemu w og�lekiedykolwiek si� jej ba�? Siedzia� wyprostowany, opartyo �cian� celi, owini�ty cienkim prze�cierad�em i z wol-na u�wiadomi� sobie, �e r�nica le�a�a w umy�le i woli,a nie w um�czonym ciele.Kiedy Barbage nazwa� go psem Armageddonu i zo-stawi� �mierci, jaka� niewielka jego cz�� przyzna�aracj� milicjantowi. Barbage by� tym, kim by�. Jego wia-ra, cho� wypaczona, by�a prawdziwa. S�ucha� i by� wyko-rzystywany przez Bleysa, ale tylko dlatego, i� wierzy�, �etamten przemawia s�owami jego osobistego Boga. Niewyznawa� ideologii Bleysa.6 Gordon R. DicksonCho� nienaturalnie skonwertowana, mimo wszystkosi�a jego wiary mia�a moc, by dotkn�� i os�abi� Hala.Z tego w�a�nie powodu, po raz pierwszy w �yciu przyj��do wiadomo�ci mo�liwo�� w�asnej �mierci, w efekcie czy-ni�c j� dopuszczaln�. Jednak teraz ta akceptacja zni-k�a. W ci�gu ostatnich godzin gor�czkowych wizji i wy-�nionych wspomnie� znalaz� powody, dla kt�rych niem�g� sobie pozwoli� na �mier�. Istnia�y rzeczy, kt�retrzeba by�o najpierw zrobi�, wi�c najpilniejsz� sta�a si�potrzeba przekucia pod�wiadomych przyczyn konieczno-�ci prze�ycia, na jasne i proste terminy.Z pocz�tku, po Barbage'u, jego podr� ku zrozumie-niu nie kierowa�a si� w stron� prze�ycia, lecz z dala odniego. Pierwszy sen przedstawia� jego samego uwi�zio-nego na zboczu g�ry, powoli ulegaj�cemu zniszczeniuprzez bezustanny, bezlitosny deszcz logiki Bleysa. S�o-wa wypowiadane przez Bleysa nios�y argumentacj�, jak�Milton w�o�y� w usta Szatana w �Raju utraconym": Je-stem ponad koncept Nieba i Piek�a.I by�a to prawda. Tyle, �e by�a to prawda nie tylkowobec Bleysa i Innych, ale wobec ka�dego, kto nie oba-wia� si� zmierzy� z wielko�ci�. W�a�nie unikanie przy-j�cia do wiadomo�ci mo�liwo�ci tej uniwersalno�ci, zdra-dza�o ich s�abo��. Izolacja, o kt�rej m�wi� Bleys, a jakiejHal do�wiadczy� na Coby, by�a prawd�, ale by�o to co�, cosam stworzy�. Tak jak nie by�o konieczne logiczne zro-zumienie, by odsun�� na bok to uczucie. Ka�dy kto mia�wystarczaj�c� wiar�, m�g� to uczyni� instynktownie, jakJames Child-of-God odsun�� od siebie rozwa�ania nadswoj� �mierci�, gdy po�wi�ci� si� na Harmonii.Argumenty Bleysa, podobnie jak droga, kt�r� wy-bra�, by�y osobiste i samolubne - zamyka�y oczy na r�w-nie osobiste, lecz znacznie wi�ksze nagrody, wynikaj�-ce z pracy nie dla siebie, lecz dla ludzko�ci. I to ona,sama rasa, stanowi�a klucz do wszystkich zagadek. Nie,nie rasa nawet, ale zrozumienie jej jak pojedynczegoosobnika, dbaj�cego o w�asne przetrwanie i dziel�cegoswoje cz�ci mi�dzy partyzanckie grupy, by ujawni�mocne strony, mog�ce z kolei wskaza� najlepsze kie-Encyklopedia Ostateczna - tom 2 7runki dzia�ania i rozwoju dla rasy jako ca�o�ci. Osob-nik, b�d�cy personifikacj� rasy, uwa�a�, �e pewne swo-je fragmenty da si� zast�pi� i przygotowuj�c sie� si� hi-storycznych zawsze pr�cych do przodu, spaja� i kontro-lowa� ludzki t�um, z kt�rego si� sk�ada - bezrozumnestado, od pocz�tku czasu niczym zwierzyna kierowaneprzez si�y, kt�rych nie rozumia�o, w stron� czekaj�cychmy�liwych. Sost i John Heikkila, Hilary i Godlun Am-jak, farmer kt�ry bezskutecznie poszukiwa� s��w pocie-chy u Childa - wszyscy kierowani byli i schwytani przezdwa zmienne czynniki: Innych oraz tych, kt�rzy si� imprzeciwstawiali.On by� jednym z nich. Hal u�wiadomi� sobie nagle,�e nap�yw nowych si� p�ynie w�a�nie st�d, �e musi si�przeciwstawi� Innym, po�wi�ci� temu zadaniu. Do tegomomentu by� odgrodzony od swojej przesz�o�ci z powo-d�w, kt�rych nie zna�. Jednak teraz sp�yn�o na niegozrozumienie.Ca�e �ycie zaj�o mu odkrycie tej drogi. Widzia� j�teraz, w alegorycznej wizji ze snu, w postaci drogi dowie�y, kt�ra - jak podpowiada�a mu wci�� niedost�pnaprzesz�o�� - mog�a jeszcze okaza� si� nie snem, ale rze-czywisto�ci�. Tylko, �e rzeczywisto�ci� innego rz�du, ni�tu i teraz.Obraz rasy ludzkiej jako grupowej jednostki, ame-boidalnego stworzenia rasowego maj�cego to�samo��i cel nadrz�dny, stoj�cy ponad indywidualnymi potrze-bami i to�samo�ciami jednostek sk�adaj�cych si� na�,sta� si� teraz modelem, z kt�rym musia� si� zmierzy�.Rasa, przedstawiona jako pojedyncze stworzenie z w�a-snymi instynktami i pragnieniami - z kt�rych g��wnymby�o pragnienie przetrwania i po�wi�cenia jakiej� cz�-�ci w ci�g�ym eksperymentowaniu, by zaspokoi� ten in-stynkt - wyja�nia�o wszystko, co nast�powa�o dalej.Takie eksperymenty musia�y stanowi� ci�g�y pro-ces od czasu, gdy cz�owiek sta� si� samo�wiadomy. Pra-gnienie rozwoju jednostek, najpierw inteligencji, a p�-niej technologii, by�o wyrazem dzia�ania tego instynk-tu. Tak samo jak dwudziestowieczne pr�by wyj�cia poza8GordonR.Dicksonplanet� narodzin w kosmos, w pod�wiadomym poszuki-waniu dodatkowej przestrzeni �yciowej, rozw�j KulturOd�amkowych - ka�da jako eksperyment w zakresieprzydatno�ci r�nych odmian ludzkich do �rodowisk po-zaziemskich - a teraz, w ko�cu, pojawienie si� Innych.Rozumia� teraz, �e to co czyni�o z Innych ekspery-ment rasowy, to ich potrzeba przej�cia kontroli nad resz-t� rasy. W tej potrzebie kry�a si� odpowied� na pytanie,czemu w og�le zostali stworzeni przez ewolucj�. Odpo-wiedzi udzieli� sam Bleys, tu, w tej celi. Cokolwiek m�-wiono o Innych, nie mo�na by�o zaprzeczy�, �e byli lud�-mi, ze wszystkimi potrzebami i pragnieniami, ��czniez ci�g�� ch�ci� posiadania wi�cej ni� mieli. Byli te� �wia-domi, �e jest ich za ma�o, by ryzykowa� czekanie, a�reszta ludzko�ci u�wiadomi sobie ich s�aby punkt, czyliliczebno��. By�a to wra�liwo��, kt�rej nie mog�o zlikwi-dowa� nic poza ca�kowit� kontrol� reszty rasy, a takakontrola mog�a zosta� osi�gni�ta jedynie przez ustano-wienie jednej, niezmiennej formy Kultury. Tylko Kultu-ra, w kt�rej wszystko by�o ustalone raz na zawsze i nie-zmiennie, mog�a uwolni� ich od potrzeby czujno�ci i po-zwoli� im cieszy� si� przewag� nad wi�kszo�ci� ludzi.Jedynym sposobem na osi�gni�cie takiej sytuacjiby�o doprowadzenie do kompletnej stagnacji, zako�cze-nia d�ugiego, instynktownego rozwoju cywilizacji. Histo-ria musia�a zosta� zatrzymana. Aby tego dokona�, mu-sieli usun�� albo unieszkodliwi� ludzi, kt�rzy nigdy bytego nie zaakceptowali, tych, kt�rzy nie mieliby innegowyboru, jak tylko przeciwstawi� si� dzia�aniom Innych.Ich si�a kry�a si� w ich zdolno�ciach przyw�dczych,charyzmie oraz w fakcie, �e indywidualnie byli r�wni fi-zycznie i umys�owo najlepszym z tych, kt�rzy mogli si� imprzeciwstawi�. A si�a ta mog�a zosta� zwielokrotniona,poniewa� byli zdolni doprowadzi� wi�kszo�� populacji dzie-si�ciu �wiat�w do dzia�ania pod swoimi rozkazami.Po drugiej stronie le�a�a ich niezdolno�� do ocenyprzysz�o�ci. Inne s�abo�ci......Jak dot�d zdawali si� nie mie� innych s�abo�ci.Jedynym s�abym punktem by�a ich niewielka ilo��.Encyklopedia Ostateczna - tom 2 9Z przyczyn praktycznych, do ich przeciwnik�w mo�naby�o zaliczy� ca�e populacje Dorsai i dw�ch �wiat�w Exo-tik�w - plus, na Harmonii i Zjednoczeniu, prawdziwychWiernych, takich jak Child-of-God i Rukh. Na d�u�sz�met� mo�na by�o do nich doliczy� wi�kszo�� populacjiZiemi - cho� nadzieja na zjednoczenie mieszka�c�wkolebki ludzko�ci, by dobrowolnie po��czyli si� w jakiej-kolwiek efektywnej reakcji na zagro�enie ze strony In-nych, by�aby mrzonk�.Gdyby dosz�o do wojen mi�dzyplanetarnych, jakw czasach Donala Graeme, to mo�liwa liczba przeciw-stawiaj�cych si� - odk�adaj�c na bok Star� Ziemi� -r�wna�aby si� jedynie u�amkowi si�y bojowej i zasob�w,kt�re Inni mogli zebra� z dziesi�ciu planet ju� faktycz-nie pozostaj�cych pod ich kontrol�. Tak wi�c od pocz�t-ku najlepsz� taktyk� Innych by�oby d��enie do Arma-geddonu, ostatecznej bitwy, w kt�rej mogliby zosta�zniszczeni lub unieszkodliwieni wszyscy nie chc�cyuzna� ich dominacji.Jego umys� z �atwo�ci� dostrzega� teraz, czemumogli do tego d��y�, ale trudno im by�o znale�� spos�bich powstrzymania. W ka�dym razie wojna, kt�ra zaczy-na�a si� ju� w tej chwili, nie b�dzie rozgrywana przypomocy broni zag�ady, lecz przez umys�, socjologi� i eko-nomi�. W takiej wojnie, dzi�ki zdolno�ciom charyzma-tycznym i przyw�dczym, zwyci�stwo Innych powinno by�spraw� przes�dzon�.Hal siedzia� w celi walcz�c o oddech, z cia�em ni-czym w�giel rozpalonym gor�czk�, z umys�em tn�cymi rozdzielaj�cym kolejne wizje, jak chirurgiczne narz�-dzie z lodu.Przeciwstawiaj�c si� miesza�com nale�a�o stworzy�d�ugofalowy plan, kt�ry dawa�by cho�by nik�� szans� nazwyci�stwo, a po drugie bro�, jaka poz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl upanicza.keep.pl
GORDON R. DICK/ONENCYKLOPEDIA OSTATECZNA tom drugi z dw�chPrze�o�y� Marek PawelecRozdzia� 36...Obudzi� si�.Nie by�o to nag�e przebudzenie. Stopniowo przecho-dzi� z g��bokiego snu do stanu �wiadomo�ci. Razemz przytomno�ci� wr�ci�a gor�czka i s�abo��. Zn�w mu-sia� walczy� o oddech... jednak teraz czu� r�nic�.Kolejny atak ci�kiego kaszlu prawie go udusi�, jakwcze�niej, gdy materia wykrztuszana z p�uc ca�kowiciezatka�a mu tchawic�, blokuj�c dop�yw �yciodajnego tle-nu. Jednak tym razem nie pojawi�a si� panika, kt�razwykle towarzyszy�a atakowi. Obudzi�a si� w nim jaka�zawzi�to��, p�on�ca mocniej od gor�czki, zajadlejsza odmikrob�w, kt�re chcia�y go zniszczy�. Walczy�a z nimii wygrywa�a.Spazmatycznie wci�gaj�c powietrze bezw�adnieopar� si� o �cian�. Bardzo dziwne. Nic si� nie zmieni-�o, stan jego cia�a nie poprawi� si� ani odrobin�, a jed-nak wewn�trznie czu�, jakby wszech�wiat dokona�wok� niego kosmicznego obrotu i osiad� w nowymporz�dku, daj�cym mu si�� i pewno�� nadziei. Triumfuni�s� g�ow�. �mier� zosta�a odegnana i z jakich� przy-czyn nie uwa�a� ju�, by mia�a do�� si�y, by go zwyci�-�y�.Czemu? Albo raczej, skoro tak, to czemu w og�lekiedykolwiek si� jej ba�? Siedzia� wyprostowany, opartyo �cian� celi, owini�ty cienkim prze�cierad�em i z wol-na u�wiadomi� sobie, �e r�nica le�a�a w umy�le i woli,a nie w um�czonym ciele.Kiedy Barbage nazwa� go psem Armageddonu i zo-stawi� �mierci, jaka� niewielka jego cz�� przyzna�aracj� milicjantowi. Barbage by� tym, kim by�. Jego wia-ra, cho� wypaczona, by�a prawdziwa. S�ucha� i by� wyko-rzystywany przez Bleysa, ale tylko dlatego, i� wierzy�, �etamten przemawia s�owami jego osobistego Boga. Niewyznawa� ideologii Bleysa.6 Gordon R. DicksonCho� nienaturalnie skonwertowana, mimo wszystkosi�a jego wiary mia�a moc, by dotkn�� i os�abi� Hala.Z tego w�a�nie powodu, po raz pierwszy w �yciu przyj��do wiadomo�ci mo�liwo�� w�asnej �mierci, w efekcie czy-ni�c j� dopuszczaln�. Jednak teraz ta akceptacja zni-k�a. W ci�gu ostatnich godzin gor�czkowych wizji i wy-�nionych wspomnie� znalaz� powody, dla kt�rych niem�g� sobie pozwoli� na �mier�. Istnia�y rzeczy, kt�retrzeba by�o najpierw zrobi�, wi�c najpilniejsz� sta�a si�potrzeba przekucia pod�wiadomych przyczyn konieczno-�ci prze�ycia, na jasne i proste terminy.Z pocz�tku, po Barbage'u, jego podr� ku zrozumie-niu nie kierowa�a si� w stron� prze�ycia, lecz z dala odniego. Pierwszy sen przedstawia� jego samego uwi�zio-nego na zboczu g�ry, powoli ulegaj�cemu zniszczeniuprzez bezustanny, bezlitosny deszcz logiki Bleysa. S�o-wa wypowiadane przez Bleysa nios�y argumentacj�, jak�Milton w�o�y� w usta Szatana w �Raju utraconym": Je-stem ponad koncept Nieba i Piek�a.I by�a to prawda. Tyle, �e by�a to prawda nie tylkowobec Bleysa i Innych, ale wobec ka�dego, kto nie oba-wia� si� zmierzy� z wielko�ci�. W�a�nie unikanie przy-j�cia do wiadomo�ci mo�liwo�ci tej uniwersalno�ci, zdra-dza�o ich s�abo��. Izolacja, o kt�rej m�wi� Bleys, a jakiejHal do�wiadczy� na Coby, by�a prawd�, ale by�o to co�, cosam stworzy�. Tak jak nie by�o konieczne logiczne zro-zumienie, by odsun�� na bok to uczucie. Ka�dy kto mia�wystarczaj�c� wiar�, m�g� to uczyni� instynktownie, jakJames Child-of-God odsun�� od siebie rozwa�ania nadswoj� �mierci�, gdy po�wi�ci� si� na Harmonii.Argumenty Bleysa, podobnie jak droga, kt�r� wy-bra�, by�y osobiste i samolubne - zamyka�y oczy na r�w-nie osobiste, lecz znacznie wi�ksze nagrody, wynikaj�-ce z pracy nie dla siebie, lecz dla ludzko�ci. I to ona,sama rasa, stanowi�a klucz do wszystkich zagadek. Nie,nie rasa nawet, ale zrozumienie jej jak pojedynczegoosobnika, dbaj�cego o w�asne przetrwanie i dziel�cegoswoje cz�ci mi�dzy partyzanckie grupy, by ujawni�mocne strony, mog�ce z kolei wskaza� najlepsze kie-Encyklopedia Ostateczna - tom 2 7runki dzia�ania i rozwoju dla rasy jako ca�o�ci. Osob-nik, b�d�cy personifikacj� rasy, uwa�a�, �e pewne swo-je fragmenty da si� zast�pi� i przygotowuj�c sie� si� hi-storycznych zawsze pr�cych do przodu, spaja� i kontro-lowa� ludzki t�um, z kt�rego si� sk�ada - bezrozumnestado, od pocz�tku czasu niczym zwierzyna kierowaneprzez si�y, kt�rych nie rozumia�o, w stron� czekaj�cychmy�liwych. Sost i John Heikkila, Hilary i Godlun Am-jak, farmer kt�ry bezskutecznie poszukiwa� s��w pocie-chy u Childa - wszyscy kierowani byli i schwytani przezdwa zmienne czynniki: Innych oraz tych, kt�rzy si� imprzeciwstawiali.On by� jednym z nich. Hal u�wiadomi� sobie nagle,�e nap�yw nowych si� p�ynie w�a�nie st�d, �e musi si�przeciwstawi� Innym, po�wi�ci� temu zadaniu. Do tegomomentu by� odgrodzony od swojej przesz�o�ci z powo-d�w, kt�rych nie zna�. Jednak teraz sp�yn�o na niegozrozumienie.Ca�e �ycie zaj�o mu odkrycie tej drogi. Widzia� j�teraz, w alegorycznej wizji ze snu, w postaci drogi dowie�y, kt�ra - jak podpowiada�a mu wci�� niedost�pnaprzesz�o�� - mog�a jeszcze okaza� si� nie snem, ale rze-czywisto�ci�. Tylko, �e rzeczywisto�ci� innego rz�du, ni�tu i teraz.Obraz rasy ludzkiej jako grupowej jednostki, ame-boidalnego stworzenia rasowego maj�cego to�samo��i cel nadrz�dny, stoj�cy ponad indywidualnymi potrze-bami i to�samo�ciami jednostek sk�adaj�cych si� na�,sta� si� teraz modelem, z kt�rym musia� si� zmierzy�.Rasa, przedstawiona jako pojedyncze stworzenie z w�a-snymi instynktami i pragnieniami - z kt�rych g��wnymby�o pragnienie przetrwania i po�wi�cenia jakiej� cz�-�ci w ci�g�ym eksperymentowaniu, by zaspokoi� ten in-stynkt - wyja�nia�o wszystko, co nast�powa�o dalej.Takie eksperymenty musia�y stanowi� ci�g�y pro-ces od czasu, gdy cz�owiek sta� si� samo�wiadomy. Pra-gnienie rozwoju jednostek, najpierw inteligencji, a p�-niej technologii, by�o wyrazem dzia�ania tego instynk-tu. Tak samo jak dwudziestowieczne pr�by wyj�cia poza8GordonR.Dicksonplanet� narodzin w kosmos, w pod�wiadomym poszuki-waniu dodatkowej przestrzeni �yciowej, rozw�j KulturOd�amkowych - ka�da jako eksperyment w zakresieprzydatno�ci r�nych odmian ludzkich do �rodowisk po-zaziemskich - a teraz, w ko�cu, pojawienie si� Innych.Rozumia� teraz, �e to co czyni�o z Innych ekspery-ment rasowy, to ich potrzeba przej�cia kontroli nad resz-t� rasy. W tej potrzebie kry�a si� odpowied� na pytanie,czemu w og�le zostali stworzeni przez ewolucj�. Odpo-wiedzi udzieli� sam Bleys, tu, w tej celi. Cokolwiek m�-wiono o Innych, nie mo�na by�o zaprzeczy�, �e byli lud�-mi, ze wszystkimi potrzebami i pragnieniami, ��czniez ci�g�� ch�ci� posiadania wi�cej ni� mieli. Byli te� �wia-domi, �e jest ich za ma�o, by ryzykowa� czekanie, a�reszta ludzko�ci u�wiadomi sobie ich s�aby punkt, czyliliczebno��. By�a to wra�liwo��, kt�rej nie mog�o zlikwi-dowa� nic poza ca�kowit� kontrol� reszty rasy, a takakontrola mog�a zosta� osi�gni�ta jedynie przez ustano-wienie jednej, niezmiennej formy Kultury. Tylko Kultu-ra, w kt�rej wszystko by�o ustalone raz na zawsze i nie-zmiennie, mog�a uwolni� ich od potrzeby czujno�ci i po-zwoli� im cieszy� si� przewag� nad wi�kszo�ci� ludzi.Jedynym sposobem na osi�gni�cie takiej sytuacjiby�o doprowadzenie do kompletnej stagnacji, zako�cze-nia d�ugiego, instynktownego rozwoju cywilizacji. Histo-ria musia�a zosta� zatrzymana. Aby tego dokona�, mu-sieli usun�� albo unieszkodliwi� ludzi, kt�rzy nigdy bytego nie zaakceptowali, tych, kt�rzy nie mieliby innegowyboru, jak tylko przeciwstawi� si� dzia�aniom Innych.Ich si�a kry�a si� w ich zdolno�ciach przyw�dczych,charyzmie oraz w fakcie, �e indywidualnie byli r�wni fi-zycznie i umys�owo najlepszym z tych, kt�rzy mogli si� imprzeciwstawi�. A si�a ta mog�a zosta� zwielokrotniona,poniewa� byli zdolni doprowadzi� wi�kszo�� populacji dzie-si�ciu �wiat�w do dzia�ania pod swoimi rozkazami.Po drugiej stronie le�a�a ich niezdolno�� do ocenyprzysz�o�ci. Inne s�abo�ci......Jak dot�d zdawali si� nie mie� innych s�abo�ci.Jedynym s�abym punktem by�a ich niewielka ilo��.Encyklopedia Ostateczna - tom 2 9Z przyczyn praktycznych, do ich przeciwnik�w mo�naby�o zaliczy� ca�e populacje Dorsai i dw�ch �wiat�w Exo-tik�w - plus, na Harmonii i Zjednoczeniu, prawdziwychWiernych, takich jak Child-of-God i Rukh. Na d�u�sz�met� mo�na by�o do nich doliczy� wi�kszo�� populacjiZiemi - cho� nadzieja na zjednoczenie mieszka�c�wkolebki ludzko�ci, by dobrowolnie po��czyli si� w jakiej-kolwiek efektywnej reakcji na zagro�enie ze strony In-nych, by�aby mrzonk�.Gdyby dosz�o do wojen mi�dzyplanetarnych, jakw czasach Donala Graeme, to mo�liwa liczba przeciw-stawiaj�cych si� - odk�adaj�c na bok Star� Ziemi� -r�wna�aby si� jedynie u�amkowi si�y bojowej i zasob�w,kt�re Inni mogli zebra� z dziesi�ciu planet ju� faktycz-nie pozostaj�cych pod ich kontrol�. Tak wi�c od pocz�t-ku najlepsz� taktyk� Innych by�oby d��enie do Arma-geddonu, ostatecznej bitwy, w kt�rej mogliby zosta�zniszczeni lub unieszkodliwieni wszyscy nie chc�cyuzna� ich dominacji.Jego umys� z �atwo�ci� dostrzega� teraz, czemumogli do tego d��y�, ale trudno im by�o znale�� spos�bich powstrzymania. W ka�dym razie wojna, kt�ra zaczy-na�a si� ju� w tej chwili, nie b�dzie rozgrywana przypomocy broni zag�ady, lecz przez umys�, socjologi� i eko-nomi�. W takiej wojnie, dzi�ki zdolno�ciom charyzma-tycznym i przyw�dczym, zwyci�stwo Innych powinno by�spraw� przes�dzon�.Hal siedzia� w celi walcz�c o oddech, z cia�em ni-czym w�giel rozpalonym gor�czk�, z umys�em tn�cymi rozdzielaj�cym kolejne wizje, jak chirurgiczne narz�-dzie z lodu.Przeciwstawiaj�c si� miesza�com nale�a�o stworzy�d�ugofalowy plan, kt�ry dawa�by cho�by nik�� szans� nazwyci�stwo, a po drugie bro�, jaka poz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]