Embrion, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DAVID SHOBINEmbrionThe UnbornPrzekład Marek MastalerzWydanie oryginalne: 1981Wydanie polskie: 1999Mózg ludzkiego płodu wykazuje dajšcš się zarejestrować aktywnoć elektrycznš już w ósmym tygodniu rozwoju.Allan C. BamesRozwój wewnštrzmacicznyROZDZIAŁ 1Omega.Na konsoli programisty zamigotało czerwone wiatełko oznajmiajšce zakończenie czynnoci w tym wypadku drukowania. Pattner zadał komputerowi pytanie, co oznaczały poprzednio przerabiane dane. Odpowied urzšdzenia powinna być jasna: najnowsze osišgnięcia technologii umożliwiały przedstawienie za pomocš oprogramowania wszystkich parametrów wydruku. Jeżeli wydruk był niekompletny i nie poddawał się logicznej interpretacji, komputer zwykle wywietlał komunikat: dane niewystarczajšce. Tym razem jednak na ekranie pojawiło się słowo omega, którego nie można było uznać za jasnš odpowied.Znowu omega powiedział Pattner.Co to ma znaczyć, do cholery?Nie mam pojęcia.Zapytaj go jeszcze raz.Próbowałem już dwukrotnie.Sšdzisz, że staruszek znowu zaczšł myleć?Możliwe.No dobrze. Zapisz wszystko i kończ.Pattner uruchomił zapamiętywanie i spróbował zastanowić się logicznie. W cišgu ostatnich kilku miesięcy komputer zaczšł wykazywać objawy niemal ludzkiej irracjonalnoci. Technologia, pozwalajšca urzšdzeniu na analizowanie własnych operacji, najwidoczniej obdarzyła je również zdolnociš tworzenia swobodnych asocjacji w bankach pamięci. W procesie przeglšdania zawartoci pamięci przy wyszukiwaniu danych komputer unifikował pozornie nie powišzane zdarzenia tak, że powstawały między nimi prawdopodobne zwišzki przyczynowo-skutkowe. Hipotezy te jednak zbyt często wyrażał w niemal ludzkiej terminologii. Na dodatek ostatnio zachowywał się rzeczywicie irracjonalnie, jak gdyby drażliwie lub też sarkastycznie.Pod względem wielkoci komputerowa sieć szpitala była druga na wiecie, przewyższał jš tylko system NASA. Szpitalny komputer miał jednak sprostać o wiele bardziej skomplikowanym zadaniom. Jego konstruktorom zależało, by w bankach pamięci znalazły się wszystkie znane fakty z dziedziny medycyny. W razie potrzeby komputer udzielał informacji dotyczšcych najbardziej banalnych problemów medycznych i integrował wišżšce się ze sobš czšstkowe odpowiedzi w zunifikowane, precyzyjne wydruki. Oficjalnie nadano mu nazwę Medical Integrative Computer Medyczny Komputer Integrujšcy, a powszechnie okrelano skrótem MEDIC.Do najcenniejszych umiejętnoci MEDIC-a zaliczano zdolnoć kompilowania i oceny danych z setek prowadzonych na bieżšco programów badawczych w szpitalu i na współpracujšcym z nim uniwersytecie. Uzyskane podczas testów wyniki przetwarzano na postać cyfrowš i przesyłano do MEDIC-a, który co wieczór przeglšdał i oceniał informacje, aby naukowcy mogli dokonywać niezbędnych korekt.Spektakularne sukcesy MEDIC-a w poczštkowym okresie sprawiły, że teraz trudniej było pogodzić się z jego chaotycznym zachowaniem. Programici okrelali formułowane przez komputer hipotezy mianem mylenia, chociaż mieli poważne wštpliwoci, czy można wobec niego używać terminologii tak charakterystycznej dla człowieka. Jednak MEDIC kojarzył fakty w sekwencje bardziej logicznie, niż tego oczekiwano, więc nikt nie wštpił, że dokonuje się jaka pomniejsza postać mechanicznej ewolucji. Najbardziej wszystkich intrygowało, dlaczego MEDIC zaczšł myleć włanie teraz.Po całych tygodniach lęczenia nad matematycznymi modelami zespół informatyków opracował program, którego nazwa nieustannie prowokowała do kiepskich dowcipów i ironicznych kalamburów. Brzmiała ona: Freely Relating Event Union Detection Jednostka Wyszukiwania Swobodnych Asocjacji Zdarzeń na co dzień jednak posługiwano się akronimem Freud.Freud sprawdził się w działaniu, w pełni usprawiedliwiajšc swojš nazwę. Zgodnie z zamierzeniami, program kompilował wszystkie serie zdarzeń, obejmujšce swobodne skojarzenia, oraz ustalał powišzania między tymi cišgami, eliminujšc po kolei nieistotne zmienne.Okazało się, że przyczyna zagadkowego zachowania komputera tkwiła we wprowadzanych do niego danych wejciowych. Wszystkie przedstawiane MEDIC-owi informacje miały jednš cechę wspólnš: stanowiły dane medyczne izolowane z przeszłoci lub z aktualnie prowadzonych badań. Od tej zasady istniał pewien wyjštek. W odległym zakštku szpitala znajdowało się laboratorium, z którego dane wprowadzano do komputera na bieżšco. Przeprowadzano tam na ochotnikach badania nad snem. Uzyskiwane od nich zapisy fal mózgowych automatycznie przekazywano MEDIC-owi do analizy. Program Freud pozwolił na ostateczne ustalenie, że osobliwe, przypominajšce ludzkie reakcje MEDIC-a wykazywały zbieżnoć z czynnociš mózgów badanych ochotników.Ten cholerny komputer nauczył się nić powiedział Pattner.MEDIC nie ni poprawił go starszy od niego rangš kontroler. Tworzy swobodne skojarzenia podczas snu ochotników.Co to za różnica? odparł Pattner. Najpierw maszynka nauczyła się myleć, a teraz nić. Strach pomyleć, co będzie dalej.Jak na zawołanie, na konsoli zamigotała jaskrawopomarańczowa dioda doszło do awarii komputera. Pattner szybko zgasił papierosa i nacisnšł guzik stopujšcy pracę wszystkich układów. Rozległ się cichy szum o wysokiej tonacji ustawało działanie mechanizmów. Stojšcy po prawej stronie Pattnera kontroler sprawdzał funkcjonowanie poszczególnych układów. Pobieżny przeglšd wykazał, że wszystkie powinny działać prawidłowo, choć stało się inaczej. Kontroler popatrzył na Pattnera.Nigdy jeszcze co takiego się nie zdarzyło powiedział. Daj sterowanie ręczne! wyrzucił z siebie nagle.Pattner nacisnšł guzik. Powoli zaczęły się obracać tamy jednej z podjednostek komputera. Równoczenie rozległo się niespodziewane postukiwanie drukarki, a na arkuszu pojawiły się dwa słowa:Unoszę się.Kontroler popatrzył na Pattnera.Jezu Chryste, a to co ma znaczyć?Pattner nacisnšł po kolei kilka klawiszy i następne podjednostki podjęły pracę z mechanicznym szmerem. Przez chwilę szpule obracały się jednoczenie, po czym znieruchomiały. Pojawił się kolejny wydruk:Nawišzać kontakt.Pattner i kontroler utkwili wzrok w wydrukowanych literach. Nagle wszystkie podjednostki komputera zaczęły działać równoczenie. Ich szpule obracały się coraz szybciej. W sali panował coraz większy hałas. Wkrótce stał się ogłuszajšcy jak kakofonia kół hamujšcej lokomotywy.Nacisnšłe reset?! zawołał kontroler.Niczego nie dotykałem, do cholery! odkrzyknšł Pattner.Na miłoć boskš, nie mógł się przecież sam uruchomić!Dwaj oszołomieni informatycy w milczeniu przyglšdali się rozgrywajšcej się przed nimi scenie. Głęboko we wnętrzu maszyny ożył mózg MEDIC-a.ROZDZIAŁ 2Wšskie pasma słonecznego wiatła sšczyły się przez szpary w żaluzjach, ogrzewajšc welurowš narzutę. Po nagłym rozgarnięciu pocieli, unoszšce się leniwie w strugach cieplejszego powietrza drobiny pyłu, zawirowały jak nieżyca.Dokšd idziesz? zapytał, gdy wstała i zaczęła się ubierać.Wychodzę.Dokšd?Po prostu wychodzę.Usiadł ze zwieszonymi z łóżka nogami. Na łydkach pojawiła się gęsia skórka.Zimno na dworze. Nie odpowiedziała. Wracaj do łóżka, chcę z tobš porozmawiać dodał.Nadal nie odpowiadała. Włożyła stanik tyłem do przodu, zapięła haftki, odwróciła go i wsunęła ręce pod ramišczka. Gdy sięgnęła po spodnie wiszšce na oparciu krzesła, podszedł do niej.Może pozwolisz mi włożyć spodnie, dobrze?Nie przeszkadzaj sobie. Nie zatrzymuję cię.wietnie.Ponownie sięgnęła po spodnie, ale tym razem chwycił jš za nadgarstek.Samantha...Prosiłam cię milion razy, żeby się do mnie tak nie zwracał.No dobrze, jak sobie życzysz, Sam. Co ci się stało? Chcesz ot tak sobie pójć?Dlaczego nie? Chyba zgodzilimy się, że tak będzie najlepiej.Może, ale musimy przedtem porozmawiać.Puć mojš rękę.Rozlunił uchwyt. Do pokoju wpadł ciepły powiew, burzšc jej płowe włosy. Zerknęła na nagiego mężczyznę.Przyniosę ci spodnie.O co ci chodzi? Wstydzisz się, że jestem goły?Nie, pomylała. Wcale nie czuła zawstydzenia. Zawsze podobało się jej jego szczupłe ciało. Był przystojny, lecz kłopot polegał na tym, że wiadomoć tego czyniła z niego skrajnego egoistę, a Sam nie miała ochoty znosić chłodnej, czujnej wyniosłoci. Nie miała już z nim o czym rozmawiać, chciała jedynie odejć.Lepiej nie roztrzšsajmy wszystkiego jeszcze raz, dobrze?Jak sobie życzysz.Doskonale. I tak nie czuję się najlepiej.Przestań! Nie wszystkie kobiety majš poranne mdłoci. Boże, nie musisz traktować tego tak poważnie, to do ciebie w ogóle nie pasuje.Bo ja wiem? odparła, marszczšc brwi. Pewnie nie byłam tak poważna, zanim nie zaszłam w cišżę.Czy ma mi być z tego powodu przykro?Dlaczego miałoby ci być przykro? Wzruszyła ramionami. Powiedziałam przecież, że to nie twoja wina.Nie, ale to włanie sugerowała. Czułem się przez ciebie jak ostatni matoł. Jakby chciała mi powiedzieć: Rany, Jerry, zapomniałam założyć kapturek, albo Och, rety, ostatniš pigułkę połknęłam trzy dni temu, albo...Przestań.Mam przestać? zapytał, siadajšc. Nie jest na to trochę za póno? O nie, szanowna pani. Nie jestemy matołkami. Zwłaszcza ty, z maturš z czerwonym paskiem i członkostwem w stowarzyszeniu najlepszych uczennic. Bylimy parš intelektualistów, a nie idiotów, popełniajšcych najprymitywniejsze omyłki. Cholera, przecież, o ile dokładnie pamiętam, sama wołała: Och, Jerry, jest mi tak dobrze! Proszę, nie przestawaj! Och,... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • upanicza.keep.pl