Elfia Krew - NORTON ANDRE, Ebooki w TXT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ANDRE NORTONElfia KrewMERCEDES LACKEYKsiega Druga Kronik Polelfow(Tlumacz: BOZENA JOZWIAK)SCAN-dalROZDZIAL 1Sheyrena czula sie coraz bardziej znuzona paplanina pelna zachwytow, ktorej sluchala juz od godziny. Zazwyczaj nie draznily jej ludzkie glosy, brzmiace w uszach elfow chropawo i halasliwie, ale dzisiaj bylo inaczej.-O pani, nigdy jeszcze nie stworzono tak pieknej sukni, daje slowo! - Bezimienna niewolnica z dworu jej matki krecila z podziwem glowa nad lsniacymi faldami sukni Sheyreny.Zapewne mowila to szczerze, zgodnie ze swoim gustem. Byl to bowiem ciezki jedwab damascenski w kolorze pawiego blekitu, przetykany perlowo opalizujacymi nitkami. Kolor ten przewyzszal swa intensywnoscia wszystko, co udalo sie stworzyc w przyrodzie."A jednoczesnie trudno sobie wyobrazic kolor bardziej dla mnie fatalny" - pomyslala. Rzecz jasna, zupelnie ja przycmi. Bedzie wygladala jak duch w kostiumie skradzionym zywej istocie.-Naprawde! - rozplywala sie druga. - Zawrocisz w glowie kazdemu lordowi, ktory cie ujrzy, o pani!"Tylko wowczas, jesli podobaja mu sie panienki przypominajace nieboszczyka wystrojonego na swoj pogrzeb" - odparowala w mysli. Nawet tona starannego makijazu nie nada jej kolorytu, ktory pasowalby do tej sukni. Byla odpowiednia dla ludzkiej konkubiny o zywej urodzie, a nie dla elfiej panny, na dodatek bladej nawet w rozumieniu wlasnej rasy. To wlasnie bylo typowe dla jej ojca - wybrac cos, co pozwoli popisac sie nie nia, lecz moca, jego moca, dzieki ktorej wyczarowal cos takiego.Sheyrena an Treves zamknela uszy na paplanine swych ludzkich niewolnic i snula marzenia o znalezieniu sie gdziekolwiek, byle nie tu. Pozbawione okien, jasnoniebieskie marmurowe sciany jej garderoby zawsze wydawaly jej sie zbyt ciasne; teraz, kiedy tloczylo sie tu nie tylko szesc jej wlasnych niewolnic, lecz jeszcze dodatkowe cztery ze swity matki, miala wrazenie, ze nie starczy dla wszystkich powietrza. Zbyt goraco i za duzo perfum; mgliscie marzyla o ucieczce od tego wszystkiego."Gdybyz tylko mogla znalezc sie na dworze! Siedziec na lace, ktora odkryl Lorryn, obserwowac motyle lub galopowac wzdluz murow z piaskowca otaczajacych posiadlosc" - myslala tesknie. Na dluzsza chwile pograzyla sie w marzeniach o ucieczce, bujajac myslami z dala od tego pokoju i wszystkiego, co miescil, widzac sie w wyobrazni, jak pedzi na raczym walachu Lorryna w szalenczym wyscigu, podczas gdy wiatr chlodzi jej twarz, a Lorryn wyprzedza ja tylko o pare krokow..."Lorrynie, przybadz i wybaw mnie od tego wszystkiego! Ach, to tylko glupie mrzonki, nie jestes w stanie nawet siebie wyzwolic z okowow obyczaju".Dwie z jej wlasnych pokojowek - wyrzucone z haremu jej ojca, rudowlose blizniaczki, ktorych imion nigdy nie potrafila dobrze zapamietac - powiedzialy cos bezposrednio do niej i czekaly na odpowiedz. Pokiwala lekko glowa i otrzasnela sie ze swych mysli.-Pani, juz pora wlozyc haleczke - powtorzyla cicho dziewczyna z prawej strony, nie zmieniajac wyrazu twarzy. Sheyrena wstala i pozwolila im przyniesc halke. Wszystkie niewolnice juz sie przyzwyczaily do tego, ze czesto pograza sie w myslach. Byc moze denerwowalo je to, lecz byly zbyt dobrze wyszkolone, by to okazac. Zaden niewolnik na dworze lorda Vlayna Tylara Trevesa nie pozwolilby sobie na taka niesubordynacje, jak okazanie zniecierpliwienia wobec ktoregos ze swych elfich panow. Na twarzach pokojowek Sheyreny malowal sie zawsze jednakowy wyraz bezmyslnego zadowolenia, jaki odnalezc mozna na twarzy z oficjalnego portretu. Tego zyczyl sobie jej ojciec, lecz Sheyrene zawsze to peszylo - nigdy nie wiedziala, o czym one mysla."Gdybym wiedziala jakie mysli przebiegaja im przez glowy, mialabym przynajmniej pojecie, co o nich sadzic - mowila sobie w duchu. - Choc, zapewne nie byloby to nic o mnie pochlebnego. Obawiam sie, ze niewiele mam cech, ktore moga sie podobac".Posluszna ich wskazowkom, obrocila sie teraz ku czterem niewolnicom niosacym halke tak ostroznie, jakby to byla swieta relikwia, i uniosla rece. Jedwab zesliznal sie delikatnie po ciele omotujac przez chwile glowe, gdy trzy pokojowki przeciagaly miekko falujace zwoje materialu koloru morskiej zieleni przez jej ramiona. Obciagnely go starannie, a spodnica opadla wokol jej bosych stop. Rekawy i stanik z glebokim dekoltem byly skrojone tak, by ciasno przylegac do ciala, natomiast spodnica, mocno rozkloszowana na biodrach, splywala dlugim, ciagnacym sie trenem, zgodnie z najnowsza moda."Tak wiec wygladam jak zielona figa cisnieta na grzbiet fali - pomyslala zgryzliwie. - Bardzo atrakcyjny widok. Jak one moga powstrzymac sie od smiechu? - To oczywiscie byl rowniez wybor lorda Tylara, ktory musial udowodnic, iz jego corce nieobce sa najnowsze trendy w modzie. Mniejsza o to, ze wyglada w tym smiesznie. Choc z drugiej strony, czy ona naprawde ma ochote wygladac atrakcyjnie?""Nie. Wcale nie - uswiadomila sobie. - Nie chce meza, nie chce zadnych zmian; nawet jesli moje obecne zycie jest zalosne, to nie pragne stac sie wlasnoscia jakiegos lorda podobnego do mego ojca. A poniewaz ojciec sam wybral dla mnie to wszystko, nie bedzie mogl miec do mnie pretensji, ze wygladam idiotycznie". Stwierdzenie to dawalo ulge. Jesli Sheyrena nie odniesie dzis wieczorem sukcesu, ojciec na pewno bedzie szukal winowajcy, wiec musi sie postarac, zeby nie dac mu zadnego pretekstu do obciazenia wina wlasnie jej. Lord Tylar bardzo dobitnie wyjasnil zonie i corce, ze to szczegolne przyjecie ma ogromne znaczenie dla domu Treves. W momencie otrzymania zaproszenia na jego twarzy odmalowal sie wyraz takiego szczescia, jak wtedy gdy dowiedzial sie, ze cena ziarna na pozywienie dla niewolnikow wzrosla trzykrotnie z powodu rdzy zbozowej, ktora na szczescie nie dotknela jego pol. Rodowod Tylara byl wprawdzie dobry, lecz nie znakomity, a swoje bogactwo zawdzieczal wylacznie sukcesom handlowym. Jego dziad byl zwyklym rentierem i tylko roztropne zarzadzanie wynioslo dom Trevesow az tak wysoko. Tylar z pochodzenia nie nalezal do Wysokich Lordow Rady - zostal niedawno do niej mianowany i w normalnych warunkach nigdy nie otrzymalby zaproszenia na dwor rodu Hemalth, a juz z pewnoscia nie na wydawane przez niego przyjecie.-Prosze sie obrocic, o pani.Zaproszenia nie wyslano przez teleson, lecz przez poslanca, i to w dodatku elfa, a nie ludzkiego niewolnika, co swiadczylo, ze status Tylara znacznie wzrosl od czasu katastrofalnego konfliktu ze Zguba Elfow. Wypisane na cienkim arkuszu z czystego zlota, moglo powstac tylko dzieki magii, bylo wiec ono aluzyjnym i subtelnym pokazem mocy i zdolnosci jego tworcy.V'kass Ardeyn el-Lord Fortren Lord Hernalth.W imieniu wlasnym i swego opiekuna V'sheyl Edresa Lorda Fortren ma zaszczyt zaprosic dom Treves na przyjecie wydane z okazji objecia ziem i pozycji wladcy domu Hemalth. Doprosza sie tez laskawie o przedstawienie na tej uroczystosci corki domu Treves.Nie bylo potrzeby wspominac daty ani godziny przyjecia; nawet najubozszy i najmniej znaczacy rentier z posiadlosci lorda Tylara znal termin tego przyjecia, tak samo jak wiedzial, dlaczego spadkobierca domu Fortren odziedziczyl dom Hemalth - mimo zacietego sprzeciwu brata lorda Dyrana.-Prosze uniesc odrobine rece, o pani.Dziwne, ze nadano mu imie Treves, pomyslala. Podczas posiedzenia Rady doszlo do ostrej wymiany zdan miedzy lordem Trevesem a lordem Edresem, po ktorej Treves oddalil sie w gniewie. Miala nadzieje, iz taki nieprzyjemny zbieg okolicznosci sprawi, ze lord Ardeyn spojrzy na nia mniej laskawym okiem. Nie bylo bowiem watpliwosci, ze prosba o jej przedstawienie oznacza, iz lord Ardeyn nie tylko pragnie uczcic objecie dziedzictwa, lecz rowniez szuka odpowiedniej zony.-Prosze sie nieco obrocic, o pani. Minal juz niemal rok od czasu, gdy lord Dyran oraz jego syn i dziedzic poniesli smierc, a kwestia dziedzictwa stala sie przedmiotem sporu. Ostatecznie Rada - a w jej skladzie rowniez lord Tylar - zadecydowala, ze majatek i tytul moze odziedziczyc tylko najstarszy zyjacy syn, chyba ze zaden z synow nie zyl. Po znalezieniu dwoch cial przypuszczano, ze nastepca Dyrana, Valyn, zginal wraz z ojcem, a poniewaz nie bylo dowodow swiadczacych o czyms przeciwnym, zyjacy blizniak Valyna, zdrowy na ciele i umysle, zostal spadkobierca domu swego dziadka.W ten sposob mlody Ardeyn stal sie podwojnym dziedzicem i podwojnie pozadanym kandydatem do malzenstwa. Nie mial tu znaczenia fakt, ze dostojny Edres byl jeszcze w pelni sil i w ciagu najblizszych kilku stuleci na pewno nie zamierzal uczynic swego wnuka podwojnym wladca; Ardeyn juz w tej chwili mial wszystkie znaczniejsze posiadlosci Dyrana w swoim wladaniu. Dzieki temu zrownal sie znaczeniem i pozycja spoleczna ze swym dziadkiem. Najwyrazniej dostrzegl poparcie Tylara dla swych roszczen i teraz zamierzal je nagrodzic, chociaz prawdopodobienstwo, by nagroda mial byc slub z Sheyrena bylo znikome. Pozycja lorda Ardeyna byla zbyt wysoka, a Tylar, choc ceniony, nadal byl parweniuszem.-Prosze opuscic reke, dostojna pani.Zapewne kazda nie zareczona panna z odpowiednio wysokiej sfery otrzymala zaproszenie, by zaprezentowac sie z jak najlepszej strony Ardeynowi, a raczej jego dziadkowi. Sheyrena nie miala zludzen co do tego, kto bedzie wybieral narzeczona dla Ardeyna. Tylko szczesliwcy nie posiadajacy rodzicow ani opiekunow mogli sami dokonywac wyboru malzonka. Jesli mlody wladca bedzie mial szczescie, to dziadek byc moze spyta go o zdanie. Prawdopodobnie jednak wplyw Edresa na Ardeyna jest tak wielki, ze ten potulnie zgodzilby sie nawet na malzenstwo z mieszancem, gdyby takie bylo zyczenie dziadka."Dokladnie tak samo jak ja zgodzilabym sie na slub z mieszancem, jesli tego zyczylby sobie moj ojciec. Nie mialoby tu zadnego znaczenia, co ja czuje, gdyz z moich uczuc nic nie wynika" - rozmyslala zrezygnowana, gdy sluzace sznurowaly stanik halki tak ciasno, jakby chcialy z niego zrobic druga, jedwabna skore. Nie wplynelo to jednak na uwypu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl upanicza.keep.pl
ANDRE NORTONElfia KrewMERCEDES LACKEYKsiega Druga Kronik Polelfow(Tlumacz: BOZENA JOZWIAK)SCAN-dalROZDZIAL 1Sheyrena czula sie coraz bardziej znuzona paplanina pelna zachwytow, ktorej sluchala juz od godziny. Zazwyczaj nie draznily jej ludzkie glosy, brzmiace w uszach elfow chropawo i halasliwie, ale dzisiaj bylo inaczej.-O pani, nigdy jeszcze nie stworzono tak pieknej sukni, daje slowo! - Bezimienna niewolnica z dworu jej matki krecila z podziwem glowa nad lsniacymi faldami sukni Sheyreny.Zapewne mowila to szczerze, zgodnie ze swoim gustem. Byl to bowiem ciezki jedwab damascenski w kolorze pawiego blekitu, przetykany perlowo opalizujacymi nitkami. Kolor ten przewyzszal swa intensywnoscia wszystko, co udalo sie stworzyc w przyrodzie."A jednoczesnie trudno sobie wyobrazic kolor bardziej dla mnie fatalny" - pomyslala. Rzecz jasna, zupelnie ja przycmi. Bedzie wygladala jak duch w kostiumie skradzionym zywej istocie.-Naprawde! - rozplywala sie druga. - Zawrocisz w glowie kazdemu lordowi, ktory cie ujrzy, o pani!"Tylko wowczas, jesli podobaja mu sie panienki przypominajace nieboszczyka wystrojonego na swoj pogrzeb" - odparowala w mysli. Nawet tona starannego makijazu nie nada jej kolorytu, ktory pasowalby do tej sukni. Byla odpowiednia dla ludzkiej konkubiny o zywej urodzie, a nie dla elfiej panny, na dodatek bladej nawet w rozumieniu wlasnej rasy. To wlasnie bylo typowe dla jej ojca - wybrac cos, co pozwoli popisac sie nie nia, lecz moca, jego moca, dzieki ktorej wyczarowal cos takiego.Sheyrena an Treves zamknela uszy na paplanine swych ludzkich niewolnic i snula marzenia o znalezieniu sie gdziekolwiek, byle nie tu. Pozbawione okien, jasnoniebieskie marmurowe sciany jej garderoby zawsze wydawaly jej sie zbyt ciasne; teraz, kiedy tloczylo sie tu nie tylko szesc jej wlasnych niewolnic, lecz jeszcze dodatkowe cztery ze swity matki, miala wrazenie, ze nie starczy dla wszystkich powietrza. Zbyt goraco i za duzo perfum; mgliscie marzyla o ucieczce od tego wszystkiego."Gdybyz tylko mogla znalezc sie na dworze! Siedziec na lace, ktora odkryl Lorryn, obserwowac motyle lub galopowac wzdluz murow z piaskowca otaczajacych posiadlosc" - myslala tesknie. Na dluzsza chwile pograzyla sie w marzeniach o ucieczce, bujajac myslami z dala od tego pokoju i wszystkiego, co miescil, widzac sie w wyobrazni, jak pedzi na raczym walachu Lorryna w szalenczym wyscigu, podczas gdy wiatr chlodzi jej twarz, a Lorryn wyprzedza ja tylko o pare krokow..."Lorrynie, przybadz i wybaw mnie od tego wszystkiego! Ach, to tylko glupie mrzonki, nie jestes w stanie nawet siebie wyzwolic z okowow obyczaju".Dwie z jej wlasnych pokojowek - wyrzucone z haremu jej ojca, rudowlose blizniaczki, ktorych imion nigdy nie potrafila dobrze zapamietac - powiedzialy cos bezposrednio do niej i czekaly na odpowiedz. Pokiwala lekko glowa i otrzasnela sie ze swych mysli.-Pani, juz pora wlozyc haleczke - powtorzyla cicho dziewczyna z prawej strony, nie zmieniajac wyrazu twarzy. Sheyrena wstala i pozwolila im przyniesc halke. Wszystkie niewolnice juz sie przyzwyczaily do tego, ze czesto pograza sie w myslach. Byc moze denerwowalo je to, lecz byly zbyt dobrze wyszkolone, by to okazac. Zaden niewolnik na dworze lorda Vlayna Tylara Trevesa nie pozwolilby sobie na taka niesubordynacje, jak okazanie zniecierpliwienia wobec ktoregos ze swych elfich panow. Na twarzach pokojowek Sheyreny malowal sie zawsze jednakowy wyraz bezmyslnego zadowolenia, jaki odnalezc mozna na twarzy z oficjalnego portretu. Tego zyczyl sobie jej ojciec, lecz Sheyrene zawsze to peszylo - nigdy nie wiedziala, o czym one mysla."Gdybym wiedziala jakie mysli przebiegaja im przez glowy, mialabym przynajmniej pojecie, co o nich sadzic - mowila sobie w duchu. - Choc, zapewne nie byloby to nic o mnie pochlebnego. Obawiam sie, ze niewiele mam cech, ktore moga sie podobac".Posluszna ich wskazowkom, obrocila sie teraz ku czterem niewolnicom niosacym halke tak ostroznie, jakby to byla swieta relikwia, i uniosla rece. Jedwab zesliznal sie delikatnie po ciele omotujac przez chwile glowe, gdy trzy pokojowki przeciagaly miekko falujace zwoje materialu koloru morskiej zieleni przez jej ramiona. Obciagnely go starannie, a spodnica opadla wokol jej bosych stop. Rekawy i stanik z glebokim dekoltem byly skrojone tak, by ciasno przylegac do ciala, natomiast spodnica, mocno rozkloszowana na biodrach, splywala dlugim, ciagnacym sie trenem, zgodnie z najnowsza moda."Tak wiec wygladam jak zielona figa cisnieta na grzbiet fali - pomyslala zgryzliwie. - Bardzo atrakcyjny widok. Jak one moga powstrzymac sie od smiechu? - To oczywiscie byl rowniez wybor lorda Tylara, ktory musial udowodnic, iz jego corce nieobce sa najnowsze trendy w modzie. Mniejsza o to, ze wyglada w tym smiesznie. Choc z drugiej strony, czy ona naprawde ma ochote wygladac atrakcyjnie?""Nie. Wcale nie - uswiadomila sobie. - Nie chce meza, nie chce zadnych zmian; nawet jesli moje obecne zycie jest zalosne, to nie pragne stac sie wlasnoscia jakiegos lorda podobnego do mego ojca. A poniewaz ojciec sam wybral dla mnie to wszystko, nie bedzie mogl miec do mnie pretensji, ze wygladam idiotycznie". Stwierdzenie to dawalo ulge. Jesli Sheyrena nie odniesie dzis wieczorem sukcesu, ojciec na pewno bedzie szukal winowajcy, wiec musi sie postarac, zeby nie dac mu zadnego pretekstu do obciazenia wina wlasnie jej. Lord Tylar bardzo dobitnie wyjasnil zonie i corce, ze to szczegolne przyjecie ma ogromne znaczenie dla domu Treves. W momencie otrzymania zaproszenia na jego twarzy odmalowal sie wyraz takiego szczescia, jak wtedy gdy dowiedzial sie, ze cena ziarna na pozywienie dla niewolnikow wzrosla trzykrotnie z powodu rdzy zbozowej, ktora na szczescie nie dotknela jego pol. Rodowod Tylara byl wprawdzie dobry, lecz nie znakomity, a swoje bogactwo zawdzieczal wylacznie sukcesom handlowym. Jego dziad byl zwyklym rentierem i tylko roztropne zarzadzanie wynioslo dom Trevesow az tak wysoko. Tylar z pochodzenia nie nalezal do Wysokich Lordow Rady - zostal niedawno do niej mianowany i w normalnych warunkach nigdy nie otrzymalby zaproszenia na dwor rodu Hemalth, a juz z pewnoscia nie na wydawane przez niego przyjecie.-Prosze sie obrocic, o pani.Zaproszenia nie wyslano przez teleson, lecz przez poslanca, i to w dodatku elfa, a nie ludzkiego niewolnika, co swiadczylo, ze status Tylara znacznie wzrosl od czasu katastrofalnego konfliktu ze Zguba Elfow. Wypisane na cienkim arkuszu z czystego zlota, moglo powstac tylko dzieki magii, bylo wiec ono aluzyjnym i subtelnym pokazem mocy i zdolnosci jego tworcy.V'kass Ardeyn el-Lord Fortren Lord Hernalth.W imieniu wlasnym i swego opiekuna V'sheyl Edresa Lorda Fortren ma zaszczyt zaprosic dom Treves na przyjecie wydane z okazji objecia ziem i pozycji wladcy domu Hemalth. Doprosza sie tez laskawie o przedstawienie na tej uroczystosci corki domu Treves.Nie bylo potrzeby wspominac daty ani godziny przyjecia; nawet najubozszy i najmniej znaczacy rentier z posiadlosci lorda Tylara znal termin tego przyjecia, tak samo jak wiedzial, dlaczego spadkobierca domu Fortren odziedziczyl dom Hemalth - mimo zacietego sprzeciwu brata lorda Dyrana.-Prosze uniesc odrobine rece, o pani.Dziwne, ze nadano mu imie Treves, pomyslala. Podczas posiedzenia Rady doszlo do ostrej wymiany zdan miedzy lordem Trevesem a lordem Edresem, po ktorej Treves oddalil sie w gniewie. Miala nadzieje, iz taki nieprzyjemny zbieg okolicznosci sprawi, ze lord Ardeyn spojrzy na nia mniej laskawym okiem. Nie bylo bowiem watpliwosci, ze prosba o jej przedstawienie oznacza, iz lord Ardeyn nie tylko pragnie uczcic objecie dziedzictwa, lecz rowniez szuka odpowiedniej zony.-Prosze sie nieco obrocic, o pani. Minal juz niemal rok od czasu, gdy lord Dyran oraz jego syn i dziedzic poniesli smierc, a kwestia dziedzictwa stala sie przedmiotem sporu. Ostatecznie Rada - a w jej skladzie rowniez lord Tylar - zadecydowala, ze majatek i tytul moze odziedziczyc tylko najstarszy zyjacy syn, chyba ze zaden z synow nie zyl. Po znalezieniu dwoch cial przypuszczano, ze nastepca Dyrana, Valyn, zginal wraz z ojcem, a poniewaz nie bylo dowodow swiadczacych o czyms przeciwnym, zyjacy blizniak Valyna, zdrowy na ciele i umysle, zostal spadkobierca domu swego dziadka.W ten sposob mlody Ardeyn stal sie podwojnym dziedzicem i podwojnie pozadanym kandydatem do malzenstwa. Nie mial tu znaczenia fakt, ze dostojny Edres byl jeszcze w pelni sil i w ciagu najblizszych kilku stuleci na pewno nie zamierzal uczynic swego wnuka podwojnym wladca; Ardeyn juz w tej chwili mial wszystkie znaczniejsze posiadlosci Dyrana w swoim wladaniu. Dzieki temu zrownal sie znaczeniem i pozycja spoleczna ze swym dziadkiem. Najwyrazniej dostrzegl poparcie Tylara dla swych roszczen i teraz zamierzal je nagrodzic, chociaz prawdopodobienstwo, by nagroda mial byc slub z Sheyrena bylo znikome. Pozycja lorda Ardeyna byla zbyt wysoka, a Tylar, choc ceniony, nadal byl parweniuszem.-Prosze opuscic reke, dostojna pani.Zapewne kazda nie zareczona panna z odpowiednio wysokiej sfery otrzymala zaproszenie, by zaprezentowac sie z jak najlepszej strony Ardeynowi, a raczej jego dziadkowi. Sheyrena nie miala zludzen co do tego, kto bedzie wybieral narzeczona dla Ardeyna. Tylko szczesliwcy nie posiadajacy rodzicow ani opiekunow mogli sami dokonywac wyboru malzonka. Jesli mlody wladca bedzie mial szczescie, to dziadek byc moze spyta go o zdanie. Prawdopodobnie jednak wplyw Edresa na Ardeyna jest tak wielki, ze ten potulnie zgodzilby sie nawet na malzenstwo z mieszancem, gdyby takie bylo zyczenie dziadka."Dokladnie tak samo jak ja zgodzilabym sie na slub z mieszancem, jesli tego zyczylby sobie moj ojciec. Nie mialoby tu zadnego znaczenia, co ja czuje, gdyz z moich uczuc nic nie wynika" - rozmyslala zrezygnowana, gdy sluzace sznurowaly stanik halki tak ciasno, jakby chcialy z niego zrobic druga, jedwabna skore. Nie wplynelo to jednak na uwypu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]