Eloa Tormentum, E-BOOK

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ELOATormentum-Jak ty sobie to wyobra�asz? Mia�bym ci� wypu�ci�?! Pozby� si� mojegojedynego �r�d�a rozrywki? -za�mia� si� cicho, schylaj�c g�ow� w Jego stron�.Przez chwil� wodzi� palcami po swojej twarzy, rozcieraj�c brwi i policzki, apotem wsadzi� d�onie do kieszeni swych czarnych jeans�w, oplataj�cych ciasnojego d�ugie nogi. Za d�ugie jak na m�czyzn�, mo�na by powiedzie�.-Zostaniesz tutaj na zawsze. No i po co to �a�osne spojrzenie ? My�lisz, �enim co� zdzia�asz, po tych miesi�cach podst�p�w i k�amstw... Znam dobrze twojesztuczki. Nie oszukasz mnie... -odszed� w stron� drzwi, potykaj�c si� orozrzucone tu i �wdzie kawa�ki ko�ci , kt�re zosta�y po ostatnim posi�ku, kt�ryPan spo�y� w Jego obecno�ci, wspania�omy�lnie zostawiaj�c mu resztki.Mrukn�� gniewnie pod nosem i kopni�ciem wywr�ci� pojemnik na jedzenie, stoj�cypod �cian�. Nacisn�� klamk� i przekraczaj�c pr�g powiedzia�:-A je�li nadal b�d� znajdowa� tutaj taki syf jak teraz, to oddam ci�Niszczycielom.Kiedy drzwi zatrzasn�y si� za nim, w pomieszczeniu zapad�a ca�kowitaciemno��. Powietrzu by�o ci�kie od odoru uryny i nadpsutych resztek mi�sa.Niezbyt mi�e miejsce do sp�dzenia wieczno�ci.Po pewnym czasie zza zas�ony mroku rozleg�o si� ciche wycie. Trwa�o przezdobr� godzin�, dop�ki On nie usn��, wyczerpany. I zapomnia� o torturze swejcodziennej egzystencji. Przynajmniej na kilka godzin, dop�ki drzwi nie otworz�si� znowu, zmuszaj�c go do dalszego s�u�enia Panu, po�wi�caj�c dla niego swoje�ycie.Ale nie tym razem. Tym razem si� przeciwstawi. Nie m�g� ju� wytrzyma�ci�g�ego strachu, kt�ry zjada� go od �rodka, niszcz�c jego dusz�. Postanowi�podj�� walk� z oprawc�. Nie zale�a�o mu ju� na niczym. �ycie w takiej udr�ce nieby�o ju� mo�liwe. Musia� co� zrobi�, nawet za cen� swojej �mierci.Kiedy�, jeszcze zanim zosta� zabrany z rodzinnego domu i sprzedany na targu,w�r�d podobnych jemu m�odzik�w, s�ysza� cz�sto, �e s�u�ba mo�e by� przyjemna,je�li przyk�ada si� do niej z ca�ego serca. Niekt�rzy m�wili, �e w�a�cicieledostarczaj� co jaki� czas swoim niewolnikom opieki zdrowotnej, a tak�e utrzymuj�ich w czysto�ci. Okresy bez po�ywienia, kiedy to twoje cia�o porasta jak��dziwn� wysypk�, a ty zastanawiasz si�, czy zdo�asz prze�y� noc, tak dobrze Muznane, nie istnia�y w opowie�ciach przekazywanych z pokolenia na pokolenie,kt�rych tyle nas�ucha� si� w dzieci�stwie. Teraz ju� wiedzia�, �e to, coopowiadano mu przez ca�e jego wolne �ycie, nie mia�o odniesienia wrzeczywisto�ci. Te bajki mia�y powstrzyma� m�odzik�w od pope�nienie samob�jstwaprzed czasem, kiedy zostan� oddani na sprzeda�. Gdyby wtedy wiedzia�, co goczeka, wybra�by raczej odej�cie z tego �wiata, ni� oddanie si� we w�adz�jakiego� Pana. Powolna �mier� jest o wiele gorsza, ni� kr�tki okres b�lu, kt�rynadchodzi podczas wywo�ywania efektu zapa�ci. Wiedzia� jak to wygl�da, kiedypr�bujesz odej�� z tego �wiata, poniewa� ju� tego pr�bowa�. Ale kiedy by� ju�prawie u kresu si�, czu� �e zaraz zap�onie i Jego sk�ra zmieni si� w zw�glonep�aty, swobodnie opadaj�ce na pod�og�, kiedy �wiadomie oczekiwa� momentu swojej�mierci, on wpad� do pomieszczenia i odkry� jego plan. Zdo�a� przywlec do domujednego z Uzdrowicieli, kt�ry przywr�ci� kondycj� jego zniszczonemu cia�u. Po totylko, aby Pan dalej m�g� si� nad nim zn�ca�.A wieczorem, kiedy nadejdzie po swoj� codzienn� porcj� rozrywki, polegaj�cejna biciu go i wykorzystywaniu na r�ne, przera�aj�ce sposoby, On b�dzieprzygotowany. I zobaczymy, kto wygra t� potyczk�. W ko�cu On mia� za sob� ca�yrok s�u�by u tego psychopaty, co by�o zupe�nie niez�� motywacj�. A on, jegow�a�ciciel, nie m�g� wykaza� si� zbyt szybkim refleksem. Ca�y czas by� podwp�ywem �rodk�w odurzaj�cych, kt�re spowalnia�y jego reakcje. Wiedzia� o tym,poniewa� sam mu je dostarcza�.I dzisiaj jego oprawca zginie, a On wreszcie uzyska upragnion� wolno��.Tak jak zawsze Pan nadszed� wraz z pocz�tkiem nocy. Otworzy� drzwipomieszczenia i powoli podszed� do Niego. Pewnie wydawa� mu si� u�pionym,nie�wiadomym otoczenia. Je�li tylko tego pragn��, m�g� ogranicza� swoje procesy�yciowe, tak by ludzie nie byli w stanie zauwa�y� Jego aktywno�ci, podczas gdyon by� w pe�ni sprawny i gotowy do dzia�ania.Przez ca�y dzie� karmi� si� obficie, tak �e teraz by� w pe�ni si�. Czeka�,a� jego Pan zbli�y si� do Niego na tyle, aby m�g� go bez trudu dosi�gn��.I wtedy poczu� kopni�cie. Zadr�a� ca�y, a wtedy spad�o na Niego nast�pne, inast�pne. B�l stawa� si� nie do zniesienia, nie pozwala� si� koncentrowa�,stworzy� jak�� inn� strategi� obrony. Chocia� Pan zadawa� mu b�l, nie by�wystarczaj�co blisko, by m�g� go uderzy� swoimi twardymi, l�lni�cobia�ymiskrzyd�ami. Nie pozostawia� mu �adnej innej mo�liwo�ci, poza czekaniem.A wtedy nast�pi� koniec. Poniewa� Pan powiedzia�:-Nie udawaj. Wiem, �e wci�� czekasz na okazj�, by mnie zabi�. Ale niedoceni�e� mnie, ma�y g�upku. Mia�em ju� wielu przed tob� i nie jeste� pierwszym,kt�ry pr�buje si� odgry�� . I tak jak oni wszyscy zostaniesz za to usuni�ty. -Wci�gn�� zza plec�w legendarne narz�dzie do zadawania �mierci , gruby kijzako�czony metalowym blokiem, wszystko d�ugo�ci oko�o siedemdziesi�ciucentymetr�w. W Jego j�zyku nazywano to "Gas ar Andus", "Ten, Kt�ry Mia�d�y".Chcia� b�aga� o przebaczenie, uprosi� go o pozwolenie na dalsze �ycie, nawetza cen� ci�g�ych tortur. Chcia� mu powiedzie�, �e odt�d b�dzie ju� pos�uszny.Ale nie by�o mu to dane.Gas ar Andus, rozp�dzony przez silnie umi�nione r�ce Pana, spad� na jegobok, wyrywaj�c w nim dziur�. Krzykn�� z b�lu, ale on i tak nie m�g� tegous�ysze�. Nast�pne uderzenie wyl�dowa�o na Jego skrzyd�ach, kt�rymi os�ania�swoj� najwra�liwsz� cz�� - oko. Kiedy jedno z nich, to mniejsze, z�ama�o si�,nie czu� ju� niczego. Jego oko zamigota�o blaskiem �ycia, wype�niaj�c �wiato�lepiaj�c� jasno�ci�. Teraz ju� widzia� Pana za pomoc� swoich w�asnych narz�d�wwzroku, nie musia� wi�c korzysta� z rozszerzonych zmys��w Pokazywacza,przetrzymywanego w s�siednim pomieszczeniu, z kt�rym dot�d utrzymywa� kontakttelepatyczny. Teraz ju� widzia� Pana w ca�ej okaza�o�ci, kiedy spuszcza�uderzenie za uderzeniem na jego cia�o, niszcz�c jego delikatne, nie mog�ceznie�� takich uraz�w organy. Instynktownie pr�bowa� zas�oni� si� jedynymskrzyd�em, kt�re mu teraz pozosta�o. Ale Pan uderzy� je z boku, tak �e zosta�oodrzucone w ty�, dotkn�o prawie jego plec�w i po prostu od�ama�o si�.Bezbronny, prosi� o pomoc Bog�w, jednak wiedzia�, �e niewiele mog� tuzdzia�a�. Bogowie pomagali jedynie tym, kt�rzy w�a�ciwie wype�niali sw� s�u�b�.On nie nale�a� do takich, kt�rzy bez s�owa wykonuj� ka�de zadanie. Nie by�o wi�cdla niego nadziei.Cios w plecy powali� go na ziemi�. Jego ogon oderwa� si� od wypustkikarmnika i spocz�� na kawa�kach jego cia�a, kt�re wala�y si� teraz naoko�o. Pan�mia� si� g�o�no, wida� by�o, �e jest bardzo podniecony. Obskakiwa� go zewszystkich stron, zadaj�c coraz to nowe ciosy, kt�re spada�y na Jego czo�o,plecy, kikuty skrzyde�. Po pewnym czasie zm�czy� si� i odrzuci� Gas ar Andus podjedn� z ��tawych �cian. Zmarszczy� brwi, ci�ko dysz�c, jakby o czym�zapomnia�. Potem nagle jego twarz rozja�ni�a si� i rzuci� si� ku Jego stopom,pomi�dzy kt�rymi spoczywa� bezu�yteczny ju� teraz ogon. Podni�s� go, wyj�� zkieszeni scyzoryk i zacz�� ci��. Po chwili odci�ty kawa� spoczywa� ju� w jegod�oni.W ge�cie ostatecznego triumfu postawi� nog� na Jego zmasakrowanym ciele,spoczywaj�cym bez ruchu na pod�odze i podni�s� w g�r� zaci�ni�t� pi��, z kt�rejzwisa� bia�y sznur Jego utraconego ogona. Potrz�sn�� ni� i wyda� z siebieokrzyk:-Nast�pny zdech�!A On umiera�. Coraz trudniejsze by�o dla niego utrzymywanie si� w stanieprzytomno�ci. My�la� o tym, jak to kiedy by� ma�y, jedna z ciotek malowa�a najego skrzyd�ach r�ne kolorowe zawijasy, a on �mia� si�, pijany poczuciembezpiecze�stwa.Zobaczy� jeszcze, jak drzwi pomieszczenia otwieraj� si� i wchodzi Pani. Onazawsze by�a dla niego dobra. Czasami nawet go my�a i pozwala�a mu sta� przezkilka godzin, zanim nie wysech�, z rozpostartymi skrzyd�ami, tak rozkosznieporuszanymi wiatrem pochodz�cym z ma�ego, zakratowanego okienka w pomieszczeniu,gdzie go trzymali. Ona zawsze by�a dla niego dobra... By�a dla niego dobra...Dobra...Wiedzia�, �e my�la� jeszcze przed chwil� o czym� bardzo wa�nym, ale nie m�g�sobie przypomnie� co to w�a�ciwie by�o. Niewiele si� to liczy�o.Powoli odp�ywa� w ciemno��, na spotkanie z tamt� stron�. Przestawa� istnie�,ale wcale go to nie obchodzi�o. Ju� nic dla niego nie mia�o znaczenia, wszystkierzeczy stawa�y si� jedno�ci�, wirowa�y w jego umy�le, zabiera�y go ze sob�...Pod��y� tam ca�� swoj� dusz�.I umar�, pozostawiaj�c za sob� tylko zbezczeszczony zezw�ok, kt�ry le�a� nadywanie pomieszczenia, w kt�rym sp�dzi� ostatni rok, rok cierpienia. Jegoskrzyd�a le�a�y po�amane nieopodal cia�a, ale on i tak lecia�. Zmierza� tam,gdzie wszyscy trafiamy po �mierci. W uspokajaj�c�, wype�niaj�c�, wyrozumia��,ciep�� i przyjemn�, ostateczn�. Nico��.. . .-Stefan, co ty do cholery zrobi�e� z t� lod�wk�?! Czy ty my�lisz, �e mo�emysobie co roku pozwala� na tak du�y wydatek? To ju� druga, kt�r� rozwali�e�! No iczego si� tak g�upio �miejesz, durniu...ELOAEmail p; Stefan, co ty do cholery zrobi�e� z t� lod�wk�?! Czy ty my�lisz,�e mo�emy sobie co roku pozwala� na tak du�y wydatek? To ju� druga, kt�r�rozwali�e�! No i czego si� tak g�upio �miejesz, durniu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • upanicza.keep.pl