Ernest bryll - wiersze, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.stErnest BryllWierszePolski Zwi¹zek NiewidomychZak³ad Wydawnictw i NagrañWarszawa 1991.paT³oczono pismem punktowymdla niewidomychw Drukarni PZN,Warszawa, ul. Konwiktorska 9Pap. kart. 140 g kl. Iii_B¹1Przedruk z Wydawnictwa"Pax",Warszawa 1988Pisa³a K. PabianKorekty dokona³yK. Markiewiczi D. Jagie³³o.st.tcWstêp.tcPoeta, prozaik, autor sztukteatralnych i widowisktelewizyjnych, publicysta orazkrytyk filmowy Ernest Bryllurodzi³ siê 1 marca 1935 roku wWarszawie. Ukoñczy³ filologiêpolsk¹ na UniwersytecieWarszawskim oraz Studium Filmoweprzy Pañstwowym InstytucieSztuki. W latach 1959_#60 by³cz³onkiem redakcji czasopismaliteracko_artystycznego"Wspó³czesnoœæ", skupiaj¹cegom³odych pisarzy i krytyków.Pismo to nosi³o charaktertrybuny pokoleniowej.Publikowa³o artyku³y programowe,dyskusje, polemiki i utworyliterackie, w których czêstymmotywem by³o rozmaiciemanifestowane poczucienieprzystosowania, zagubienia iodtr¹cenia, bunt przeciwzak³amaniu, konwencjomobyczajowym i estetycznym,d¹¿noœæ do podejmowania tematówz ¿ycia wspó³czesnego i sprzeciwwobec uznanych autorytetówliterackich. Znalaz³o to równie¿odbicie w twórczoœci literackiejErnesta Brylla.Jako poeta debiutowa³ na³amach prasy literackiej w 1952roku. Pierwsze tomiki poezji -"Wigilie wariata" wydane w 1958roku i "Autoportret z bykiem" z1960 roku - wyros³y zrozwijaj¹cego siê wówczas wnaszej m³odej poezji kierunkuzwanego turpizmem.Charakteryzowa³ siê onupodobaniem do brutalizmów, anawet trywializmów w warstwiejêzykowej, kontrastowaniemogólnie przyjêtych starychkryteriów piêkna z brzydot¹codziennego ¿ycia, œwiadomymprzeciwstawianiem i zderzaniemze sob¹ tych dwu przeciwstawnychestetyk. Równoczeœnie ju¿ wtedyujawni³a siê, nie opuszczaj¹capoety i póŸniej, fascynacjanasz¹ literatur¹ narodow¹.Wczeœnie zacz¹³ te¿ szukaæinspiracji twórczych wludowoœci. By³a to chêæpowiedzenia twardej prawdy o¿yciu, o Polakach, o historiinarodu widzianej z perspektywyprostego cz³owieka przez pryzmattrzeŸwej, odartej ze z³udzeñmentalnoœci mas plebejskich.Albowiem temat naczelny, wiod¹cyw twórczoœci Brylla, stanowisprawa polska. Z temperamentem ibezkompromisowoœci¹ atakujepoeta nasze narodowe idole iuœwiêcone tradycj¹ mity,krytycznie ocenia nasze dzieje.Poetyka wczesnego Bryllawyrasta z katastrofistów, przedewszystkim z Mi³osza. PóŸniejpoeta mówi ju¿ w³asnym g³osem,ale Mi³osz nie straci dla niegonigdy znaczenia. Lecz nadewszystko w liryce tej wybija siêpowinowactwo z romantykami,g³ównie ze S³owackim. Nie tylkowe wspólnej problematyce, choænajzupe³niej odmiennietraktowanej, ale tak¿e wrozbudowanej frazie, wpêczniej¹cym dygresjami zdaniu,w gêstej metaforze. WpóŸniejszej fazie S³owackiustêpuje na rzecz Mickiewicza,ale tego póŸnego, bardzo nibyprostego, operuj¹cegofragmentem. £¹cz¹ siê z tym innepowinowactwa - poezja ludowa ipoezja œredniowieczna. Im dalej,tym wiersze prostsze, wyraŸniejczytelne, ale równoczeœnie niemniej, jeœli nie wiêcej widmowe.Poezja Brylla prze¿y³aniejedn¹ przygodê - z dniemdzisiejszym, ze œwiatem, zhistori¹, z Polsk¹, z w³asnymsumieniem i z Bogiem. Ale poetanigdy nie pisa³ w izolacji.Wiersze jego s¹ powszechnieczytane, krytykowane,naœladowane, wybrzydzane.Stanowi¹ wiêc ¿ywy i wa¿nysk³adnik rozwoju kultury wprzeci¹gu ostatnich czterdziestulat..cp6.tc+Rok polski(1977).tc+.tcStyczeñ.tcMarz¹ siê jeszcze nam cha³upyw œniegu@ takie przeczyste,takie z kalendarza,@ kurdesz zzadymk¹ i sanie w szeregu...@Poeta s³owo na s³owaprzetwarza,@ buduje polsk¹zimê...@A tu si¹pi¹ deszcze,@go³oledŸ, ch³opi na rowerachjad¹,@ potem run¹ w autobus,a¿ blacha zatrzeszczy@ i takœciœniêci, spocon¹ gromad¹@dobij¹ do miasteczka.@Tam z jak¹ godzinkê@poczekaj¹ na ciuchciê prosto doWarszawy,@ w karty zagraj¹ albousn¹ krzynkê,@ ³api¹c przez nospowietrze. Takie oto sprawy@mamy na styczeñ. Zaduchokowity,@ kraj za oknem wagonuszary, spopiela³y,@ piêægawronów na œniegu - ot,krajobraz ca³y@ i poci¹gdynamitem zmêczenia nabity...@.tcLuty.tcZapiszmy w lutym ten g³os:ostry kaszel,@ potem stukotzegara, co karty stempluje,@wychodzi nocna zmiana - ¿ony,matki nasze.@ Wiatr naprzystanku dmucha, a¿ za skór¹czujesz.@ Zapiszmy sobie tobabskie paplanie@ i poœpiesznymakija¿ - ¿eby nie tak sino,@nie tak sennie wygl¹daæ...@Zapiszmy te¿ granie@ taniutkichtranzystorów - te ojra,betiny,@ tanga z Pary¿a wprostz najnowszej mody...@ Zapiszmywreszcie kamienicy schody,@ poktórych id¹ blade i dysz¹ce,@udrêczone czekaniem w sklepach,dŸwigaj¹ce@ chleb, mleko...@Potem dzieci budzenie,œniadanie,@ sprz¹tanie,gotowanie, prania pe³na miska,@a nad ob³okiem mydlin radiawielkie granie@ i têcza polkiojra - z przydechem,przyœwistem.@.tcMarzec.tcO marcowe ob³oki - deszczpada, œnieg prószy.@ W takidzieñ, kiedy toniesz w wietrzea¿ po uszy,@ mi³a jest ognianajmniejsza kropelka@ scedzonaw ¿eleŸniaku. Dym przez rurêbije@ i najwa¿niejsza teraz takoza niewielka,@ która w barakuniby serce ¿yje...@Nie za weso³o tutaj - wœródmokrych waciaków,@ co umêczonewidz¹ - za zas³on¹ z ³achów@siedzi ch³opak palcami uszyzatykaj¹c@ i powolutku sobiealgebrê nadgryza,@ prostujesiê, podsadza, sposobuszukaj¹c...@W baraku idzie poker. Dwunastasiê zbli¿a,@ a on siê palcami wtê naukê wczepi³@ i szarpie siê,i ci¹gnie w górê.@ Choæomdlewa,@ choæby tu jutrodeszcz, grad i grom z nieba,@ten rzep - wsiok mazowiecki -ju¿ siê nie odczepi.@.tcKwiecieñ.tcW pustym polu pod miastemstoj¹ zapatrzeni@ w koparkê, cougrzêz³a w lepkich zwa³achziemi.@ Tacy m³odzi, a tacybardzo doœwiadczeni,@ wiedz¹cy,jak siê mieszka po mieszkaniachcudzych,@ jak siê wieczorem³azi, gapi w okna ludzi,@ comaj¹ w³asny tapczan, szafê, cosiadaj¹@ za w³asnym sto³em...@O nadziejo gorzka,@ patrz¹,czy œciana domu choæ trochêuros³a.@O wiaro, z któr¹ hucz¹cymtramwajem,@ jak z gorej¹c¹œwieczk¹ do miasta wracaj¹.@.tcMaj.tcWnuki tych, którzy nigdyurlopu nie znali@ jak urlopbezrobocia - na majówkê jad¹@i, jak to dziennikarze nierazju¿ obœmiali,@ autobus pe³enwódki, a ch³opy gromad¹@œpiewaj¹ pieœni... Najlepiej imidzie,@ gdy pieœñ wojskowa, jakpieprz gard³o zdziera.@ - Coby³o, zby³o, mamy wolnytydzieñ,@ na ca³¹ Polskêzakrzyczymy teraz...@O, jak haruj¹ ciê¿ko, ¿eby siêdorobiæ@ tych wspomnieñ,krajobrazów, rodzinnychpami¹tek.@ O, jak krwawy jestzawsze pocz¹tek,@ choæbyœ siêuczy³ zwyk³ego patrzenia@ nadrzewo, trawê, wodê, na chwilêwytchnienia.@Autobus pêdzi. Ludzie pij¹,jedz¹,@ ale jakoœ zgarbieni -choæ tak pewni swego,@ to nakarku im duchy ojców, dziadówsiedz¹@ i prz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • upanicza.keep.pl