Erle Stanley GARDNER - Sprawa szantażowanego męża, E Książki także, Erle Stanley Gardner
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->ERLESTANLEYGARDNERSprawa szantażowanego mężaTłumaczyła Anna RojkowskaPRZEDMOWAMój przyjaciel, dr Walter Camp, jestwybitną postacią w dziedzinie medycyny sądowej.Jedną z jego największych zalet jestspokojny, beznamiętny sposób, w jakipodchodzi do zagadnień naukowych. Trudnosobie wyobrazić, że dr Camp mógłby do tegostopnia stracić głowę, by pójść owczym pędemza opinią innych lub by na jego sąd wpłynęłysprawy natury osobistej czy finansowej.Walter Camp zdobył zarówno stopieńdoktora medycyny, jak i filozofii, a jednakpomimo sukcesów zawodowych i posiadaniaumysłowości równie pozbawionej emocji (irównie dokładnej) jak maszyna do liczenia,pozostał serdeczny, przyjacielski i promieniujeludzkim ciepłem.Doktor Camp jest jednym znajwybitniejszych toksykologów w kraju.Piastuje stanowisko profesora toksykologii ifarmacji na Uniwersytecie Illinois itoksykologa koronera hrabstwa Cook, wktórym leży rojna metropolia - Chicago.Przez kilka ostatnich lat byłsekretarzem Amerykańskiej Akademii NaukSądowych. Nikt nie zgadnie, ile czasu, energiii wysiłku poświęcił tej placówce, wspomaganyprzez swą prywatną sekretarkę Polly Cline.Pomimo osiągnięć dr Camp pozostałskromny. Lubi pracować wspólnie z innymi,przy czym zawsze minimalizuje własny wkładw grupowy sukces.Rzadko spotyka się takich ludzi, którzyposiadają umiejętność doprowadzania sprawdo końca oraz stanowczość konieczną dopracy w grupie i którzy potrafią koordynowaćzadania wykonywane przez innych.W tym roku dorocznemu zebraniuAkademii Nauk Sądowych przewodzili: drCamp (sekretarz), profesor kryminalistyki naUniwersytecie North Western Fred Inbau(przewodniczący) i szef wydziału medycynysądowej na Uniwersytecie Harvarda drRichard Ford (szef programowy). Uczestnicyspotkania mogli się przekonać, że była tojedna z najbardziej inspirujących sesjipoświęconych tak szerokiemu wachlarzowizagadnień. Stało się to możliwe głównie dziękitemu, że współpraca trójki organizatorówprzebiegała gładko i była tak doskonaleskoordynowana i wydajna, iż wielu z nas niezdawało sobie sprawy, że zajęło im to tylegodzin przygotowań, pracy i niemalnieustannych konsultacji.Doktor Camp przyczynił się dorozwiązania wielu spektakularnych spraw, wktórych ktoś mniej opanowany, mniejobiektywny, czułby się zbity z tropu.Przypomnę choćby sprawę Ragena, kiedy topróbowano udowodnić, że zastrzelonymężczyzna naprawdę zmarł w wyniku zatruciartęcią. Albo sprawę gangstera oczekującegoegzekucji, który zdołał umknąć przeznaczeniu,podobno dzięki śmiertelnej dawce strychniny.Doktor Camp, będąc arbitrem w tychsprawach, postępował w sposób przynoszącyzaszczyt najlepszym tradycjom nauksądowych. Nie pozwolił, by jego sądkształtowały pogłoski, naciskizainteresowanych stron czy opinia publiczna.Rozważał przedstawione zagadnienia jaknaukowiec i rozwiązał je jak naukowiec.Dedykuję tę książkę mojemu przyjacielowiWalterowi J. R. Campowi, doktorowi medycyny i filozofiiErie Stanley GardnerROZDZIAŁ PIERWSZYStewart G. Bedford wszedł do swegogabinetu, odwiesił kapelusz i zbliżył się doogromnego orzechowego biurka, które roktemu dostał od żony na urodziny, i usiadł nafotelu obrotowym.Niezawodna i kompetentna osobistasekretarka Elsa Griffin zostawiła na jegobiurku poranną gazetę. Złożyła ją tak, aby zpierwszej strony uśmiechała się do niegofotografia żony.Była to świetna fotografia Anny RoannBedford, dobrze oddająca charakterystycznybłysk w jej oczach i żywość usposobienia.Stewart Bedford był niezwykle dumnyz żony. Dumny i zarazem przejęty, że w wiekulat pięćdziesięciu dwóch zdołał poślubićkobietę dwadzieścia lat od siebie młodszą iuczynić ją promiennie szczęśliwą.Bedford, mając bogactwo, cennekontakty zawodowe i wpływowych przyjaciół,nie udzielał się zbytnio towarzysko. Jegopierwsza żona nie żyła od dwunastu lat. Po jejśmierci w kręgu znajomych zaczęto uważać goza najlepszą partię, lecz jego swaty nieinteresowały. Zajmował się wyłącznie pracą,odnosił coraz większe sukcesy finansowe, acoraz wyższa pozycja w świecie biznesunapełniała jego serce niemal taką samą dumą,jaką mógłby odczuwać na widok sukcesówsyna, gdyby go miał.I wtedy właśnie spotkał Annę Roann.W jednej chwili całe dotychczasowe życieprzewróciło się do góry nogami. Po ognistychzalotach nastąpił szybki ślub w Nevadzie.Anna cieszyła się pozycją towarzyską,którą osiągnęła poprzez małżeństwo, tak jakdziecko cieszy się nową zabawką. Bedfordnadal zajmował się prowadzeniem interesów,choć teraz przestało to być najważniejszącząstką jego życia. Chciał dać żonie wszystko,czego tylko mogłaby pragnąć, a AnnaRoann pragnęła niejednej rzeczy. Jejentuzjastyczna wdzięczność powodowała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl upanicza.keep.pl
//-->ERLESTANLEYGARDNERSprawa szantażowanego mężaTłumaczyła Anna RojkowskaPRZEDMOWAMój przyjaciel, dr Walter Camp, jestwybitną postacią w dziedzinie medycyny sądowej.Jedną z jego największych zalet jestspokojny, beznamiętny sposób, w jakipodchodzi do zagadnień naukowych. Trudnosobie wyobrazić, że dr Camp mógłby do tegostopnia stracić głowę, by pójść owczym pędemza opinią innych lub by na jego sąd wpłynęłysprawy natury osobistej czy finansowej.Walter Camp zdobył zarówno stopieńdoktora medycyny, jak i filozofii, a jednakpomimo sukcesów zawodowych i posiadaniaumysłowości równie pozbawionej emocji (irównie dokładnej) jak maszyna do liczenia,pozostał serdeczny, przyjacielski i promieniujeludzkim ciepłem.Doktor Camp jest jednym znajwybitniejszych toksykologów w kraju.Piastuje stanowisko profesora toksykologii ifarmacji na Uniwersytecie Illinois itoksykologa koronera hrabstwa Cook, wktórym leży rojna metropolia - Chicago.Przez kilka ostatnich lat byłsekretarzem Amerykańskiej Akademii NaukSądowych. Nikt nie zgadnie, ile czasu, energiii wysiłku poświęcił tej placówce, wspomaganyprzez swą prywatną sekretarkę Polly Cline.Pomimo osiągnięć dr Camp pozostałskromny. Lubi pracować wspólnie z innymi,przy czym zawsze minimalizuje własny wkładw grupowy sukces.Rzadko spotyka się takich ludzi, którzyposiadają umiejętność doprowadzania sprawdo końca oraz stanowczość konieczną dopracy w grupie i którzy potrafią koordynowaćzadania wykonywane przez innych.W tym roku dorocznemu zebraniuAkademii Nauk Sądowych przewodzili: drCamp (sekretarz), profesor kryminalistyki naUniwersytecie North Western Fred Inbau(przewodniczący) i szef wydziału medycynysądowej na Uniwersytecie Harvarda drRichard Ford (szef programowy). Uczestnicyspotkania mogli się przekonać, że była tojedna z najbardziej inspirujących sesjipoświęconych tak szerokiemu wachlarzowizagadnień. Stało się to możliwe głównie dziękitemu, że współpraca trójki organizatorówprzebiegała gładko i była tak doskonaleskoordynowana i wydajna, iż wielu z nas niezdawało sobie sprawy, że zajęło im to tylegodzin przygotowań, pracy i niemalnieustannych konsultacji.Doktor Camp przyczynił się dorozwiązania wielu spektakularnych spraw, wktórych ktoś mniej opanowany, mniejobiektywny, czułby się zbity z tropu.Przypomnę choćby sprawę Ragena, kiedy topróbowano udowodnić, że zastrzelonymężczyzna naprawdę zmarł w wyniku zatruciartęcią. Albo sprawę gangstera oczekującegoegzekucji, który zdołał umknąć przeznaczeniu,podobno dzięki śmiertelnej dawce strychniny.Doktor Camp, będąc arbitrem w tychsprawach, postępował w sposób przynoszącyzaszczyt najlepszym tradycjom nauksądowych. Nie pozwolił, by jego sądkształtowały pogłoski, naciskizainteresowanych stron czy opinia publiczna.Rozważał przedstawione zagadnienia jaknaukowiec i rozwiązał je jak naukowiec.Dedykuję tę książkę mojemu przyjacielowiWalterowi J. R. Campowi, doktorowi medycyny i filozofiiErie Stanley GardnerROZDZIAŁ PIERWSZYStewart G. Bedford wszedł do swegogabinetu, odwiesił kapelusz i zbliżył się doogromnego orzechowego biurka, które roktemu dostał od żony na urodziny, i usiadł nafotelu obrotowym.Niezawodna i kompetentna osobistasekretarka Elsa Griffin zostawiła na jegobiurku poranną gazetę. Złożyła ją tak, aby zpierwszej strony uśmiechała się do niegofotografia żony.Była to świetna fotografia Anny RoannBedford, dobrze oddająca charakterystycznybłysk w jej oczach i żywość usposobienia.Stewart Bedford był niezwykle dumnyz żony. Dumny i zarazem przejęty, że w wiekulat pięćdziesięciu dwóch zdołał poślubićkobietę dwadzieścia lat od siebie młodszą iuczynić ją promiennie szczęśliwą.Bedford, mając bogactwo, cennekontakty zawodowe i wpływowych przyjaciół,nie udzielał się zbytnio towarzysko. Jegopierwsza żona nie żyła od dwunastu lat. Po jejśmierci w kręgu znajomych zaczęto uważać goza najlepszą partię, lecz jego swaty nieinteresowały. Zajmował się wyłącznie pracą,odnosił coraz większe sukcesy finansowe, acoraz wyższa pozycja w świecie biznesunapełniała jego serce niemal taką samą dumą,jaką mógłby odczuwać na widok sukcesówsyna, gdyby go miał.I wtedy właśnie spotkał Annę Roann.W jednej chwili całe dotychczasowe życieprzewróciło się do góry nogami. Po ognistychzalotach nastąpił szybki ślub w Nevadzie.Anna cieszyła się pozycją towarzyską,którą osiągnęła poprzez małżeństwo, tak jakdziecko cieszy się nową zabawką. Bedfordnadal zajmował się prowadzeniem interesów,choć teraz przestało to być najważniejszącząstką jego życia. Chciał dać żonie wszystko,czego tylko mogłaby pragnąć, a AnnaRoann pragnęła niejednej rzeczy. Jejentuzjastyczna wdzięczność powodowała, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]