Erle Stanley Gardner - Sprawa fałszywego biskupa, E Książki także, Erle Stanley Gardner

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Erle Stanley GardnerSprawa fałszywego biskupaROZDZIAŁ PIERWSZYPerry Mason wpatrywał się przez chwilę w postać, która z wahaniem stanęła wdrzwiach jego biura.- Proszę wejść, księże biskupie - powiedział.Krępy mężczyzna w luźnym, czarnym ubraniu skinął lekko głową i podszedł dokrzesła wskazanego przez Masona. Opalenizna jego twarzy, podkreślona przezbiałą koloratkę, kontrastowała z zimną szarością błyszczących oczu. Krótkie,mocne nogi w znoszonych czarnych butach kroczyły żwawo.Obserwując go, Mason miał wrażenie, że te nogi z równą gotowością kroczyłybyw stronę krzesła elektrycznego. Biskup usiadł i spojrzał na adwokata.- Papierosa? - zaproponował Mason, podsuwając pudełko swojemu gościowi.Biskup sięgnął po papierosa, ale powstrzymał się i powiedział:- Paliłem przez godzinę, zaciągnąłbym się jeszcze dwa razy i byłby k-k-koniec zemną.Zdenerwowany tym, ze zaciął się na słowie "koniec", niespodziewanie zamilkł,jakby próbował wziąć się w garść.Po chwili jego głos zabrzmiał jak silny akord fortepianowy, którym pianistapróbuje zatuszować potknięcie.- Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, chciałbym zapalić fajkę.- Oczywiście, proszę - odpowiedział Mason.Zauważył, że pękata fajka, którą duchowny wyciągnął z kieszeni, była bardzopodobna do jej właściciela.- Sekretarka przedstawiła mi księdza jako biskupa Williama Mallory'ego zSydney w Australii i powiedziała mi, że ksiądz chce się ze mną widzieć wsprawie zabójstwa - rzekł adwokat.Biskup Mallory skinął głową, wyjął z kieszeni skórzany woreczek, napełniłaromatycznym tytoniem swoją inkrustowaną fajkę z polerowanego wrzośca,zacisnął mocno zęby na wygiętym cybuchu i zapalił zapałkę. Widząc jak trzymają w obu dłoniach, Mason nie był w stanie stwierdzić, czy powodem jest chęćpowstrzymania drżenia palców, czy też osłonięcia ognia przed wiatrem.Kiedy migotliwy płomień oświetlił wysokie czoło, płaską twarz i mocne szczękibiskupa, adwokat zaczął mu się bacznie przyglądać.- Słucham - zachęcił.Biskup wypuścił kilka obłoków dymu. Nie był to człowiek, który, skrępowanywierciłby się w krześle, ale i tak jego zachowanie wskazywało na wewnętrznyniepokój.- Obawiam się - odezwał się - że moja wiedza prawnicza jest trochę dziurawa.Chciałbym wiedzieć, po jakim czasie następuje przedawnienie sprawy o z-z-zabójstwo.Kiesy zająknął sie po raz drugi, mocno zacisnął zęby na cybuchu fajki, agwałtowność, z jaką wydmuchał dym, świadczyła zarówno o nerwowości, jak i ozirytowaniu wadą wymowy.Mason odpowiedział wolno:- W tym stanie mamy ustawę o przedawnieniu przestępstwa. Wszystkieprzewinienia, z wyjątkiem morderstw, sprzeniewierzenia funduszy publicznych ifałszowania dokumentów, muszą być wniesione do sądu w ciągu trzech lat odchwili ich popełnienia.- Przypuśćmy, że nie można odnaleźć osoby, która popełniła przestępstwo? -zapytał biskup Mallory, a jego szare oczy patrzyły wyczekująco zza mgiełkiniebieskiego tytoniowego dymu.- Jeśli obwiniony przebywa poza stanem - powiedział Mason - czas jegonieobecności nie jest wliczany.Biskup gwałtownie odwrócił wzrok, ale nie dość szybko, aby udało mu się ukryćrozczarowanie. Mason mówił dalej spokojnie i monotonnie jak lekarz szukającysposobu wyciszenia emocji pacjenta przed operacją.- Rozumie pan, jak trudno jest obwinionemu zdobyć po kilku latach materiałdowodowy przemawiający na jego korzyść. Takie same trudności ma sąd zprzedstawieniem świadków w zadawnionej sprawie. Z tego powodu wobecwielu przestępstw, z wyjątkiem tych o najwyższej wadze, nasz wymiarsprawiedliwości stosuje prawo przedawnienia. To jest przedawnienieustawowe, ale istnieje również przedawnienie faktyczne. Dlatego nawetprokurator okręgowy, jeśli nawet teoretycznie może kontynuowaćdochodzenie, często waha się z jego podjęciem, jeśli upłynęło kilka lat.Nastąpił moment ciszy. Wydawało się, że biskup szuka właściwych słów, wktóre mógłby ubrać swoją myśl. Adwokat postanowił przystąpić do rzeczy ipowiedział żartobliwie:- Klient szukający porady u prawnika jest w pewnym sensie podobny dopacjenta konsultującego się z lekarzem. Przypuszczam, że teraz WaszaEminencja powie mi, o co chodzi - zamiast owijać w bawełnę za pomocąabstrakcyjnych pytań.- Czy pana zdaniem - spytał skwapliwie biskup - jeśli popełniono przestępstwodwadzieścia dwa lata temu, prokurator okręgowy nie w-w-wznowidochodzenia, nawet jeśli obwiniony przebywał poza granicami stanu?Tym razem z takim napięciem oczekiwał odpowiedzi, że nie okazałnajmniejszego zakłopotania z powodu swojego potknięcia.- To, co ksiądz rozumie przez zabójstwo - odparł Mason - może być uważaneprzez prokuratora za morderstwo.- Nie, to jest zabójstwo. Został wydany nakaz aresztowania, ale tej osobie udałosię uniknąć kary.- Jakie były okoliczności sprawy? - zapytał Mason.- Osoba ta prowadziła samochód i wpadła na inny pojazd. Złożono doniesienie,że ona... ta o-o-osoba... była pijana.- Dwadzieścia dwa lata temu? - wykrzyknął Mason.Biskup skinął głową.- Przed dwudziestu dwu laty nie notowano wielu spraw tego typu - zauważyłprawnik, przyglądajac się uważnie swojemu gościowi.- Tak, wiem - zgodził się biskup - ale to wydarzyło się w jednym z tych okręgów,gdzie diabeł mówi dobranoc. Prokurator był... nadgorliwy.- Co ksiądz przez to rozumie? - spytał mason.- To znaczy, że próbował wykorzystać wszystkie chwyty prawne.Adwokat skinął głową i powiedział:- Czy przypadkiem to nie ksiądz był obwinionym w tej sprawie?Zdumienie na twarzy biskupa było niewątpliwie szczere.- W tym czasie przebywałem w Australii - powiedział.- Dwadzieścia dwa lata - rzekł Mason, obserwując biskupa spod przymkniętychpowiek - to kawał czasu, nawet jak na gorliwego prokuratora generalnego.Powiem więcej, prokuratorzy przychodzą i odchodzą. Prawdopodobnie już byłokilka zmian w obsadzie stanowisk politycznych tego okręgu w ciągu ostatnichlat.Biskup przytaknął machinalnie, jakby uważał, że zmiany polityczne niewielemają wspólnego z przedmiotem rozmowy.- Dlatego - kontynuował adwokat - ponieważ ksiądz biskup jest nadalzaangażowany w tę sprawę, sadzę, że kryje się za tym znacznie więcej niżnadgorliwy prokurator.Biskup z zaskoczeniem spojrzał na swego rozmówcę, przez moment przyglądałsię prawnikowi, po czym rzekł:- Jest pan b-b-bardzo zdolnym adwokatem, panie Mason.Po chwili milczenia Mason powiedział:- Spodziewam się, że teraz Wasza Eminencja całą resztę tej historii.Biskup pyknął z fajki, po czym nagle zapytał:- Czy bierze pan sprawy bez gwarancji honorarium?- Tak, czasami.- Czy byłby pan skłonny walczyć w obronie biedaka przeciwko milionerowi?Głos Masona zabrzmiał groźnie:- W obronie mojego klienta walczyłbym nawet z samym diabłem.Biskup palił zamyślony, najwyraźniej próbując znaleźć właściwy sposóbpodejścia do sprawy.Po chwili, ściskając dłonią ciepłą główkę fajki, zapytał:- Czy zna pan Renwolda C. Brownleya?- Słyszałem o nim - odrzekł Mason.- Czy kiedykolwiek pracował pan dla niego... to znaczy, czy jest pan jegoadwokatem?- Nie.- W takim razie skontaktuje się z panem ktoś, kto walczy w sprawie przeciwkoRenwoldowi C. Brownleyowi - powiedział biskup. - Chodzi tu o wielkiepieniądze. Nie wiem dokładnie, jak wielkie, być może milion, albo więcej.Poprowadzi pan sprawę od początku. Jeśli pan wygra, czeka na pana pokaźnehonorarium; dwa lub trzy tysiące dolarów. Jednak ostrzegam, że Brownley to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • upanicza.keep.pl