Ende Michael - Momo-Czyli osobliwa historia o zlodziejach czasu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W mroku �wiate�ko twe - nie wiem, sk�d ani gdzie - ja�nieje bli�ej, z dala l�ni. Kim jeste�, nie wiem te�, lecz jakkolwiek si� zwiesz, l�nij, gwiazdko, przy�wiecaj mi.Michael EndeMOMOczyli osobliwa historiao z�odziejach czasui o dziecku, kt�re zwr�ci�oludziom skradziony im czasPrze�o�y�a TERESA J�TKIEWICZ Ilustrowa� MARIAN MU RAWSKINASZA KSI�GARNIA WARSZAWA 1978MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNAIm. H. SIENKIEWICZAFILIA Nr 2w PruszkowieCz�� pierwszaMomoi jej przyjacieleRozdzia� pierwszyWielkie miastoi ma�a dziewczynkaW dawnych, dawnych czasach, kiedy ludzie m�wili jeszcze zupe�nie innymi j�zykami, w ciep�ych krajach istnia�y ju� wielkie, wspania�e miasta. Sta�y w nich pa�ace kr�lewskie i cesarskie, bieg�y szerokie ulice, w�skie uliczki i pe�ne zakamark�w zau�ki, wznosi�y si� bogate �wi�tynie ze z�otymi i marmurowymi pos�gami b�stw, by�y tak�e barwne targi, gdzie sprzedawano towary ze wszystkich kraj�w na bo�ym �wiecie, i pi�kne, rozleg�e place, na kt�rych ludzie zbierali si�, aby porozmawia� o nowinach i wyg�asza� przem�wienia albo ich wys�uchiwa�. A przede wszystkim by�y tam wielkie teatry.By�y podobne do istniej�cych dzi� jeszcze cyrk�w, tyle �e ca�e zbudowane z kamiennych blok�w. Rz�dy siedze� dla widz�w bieg�y stopniami jeden nad drugim, jak w ogromnym leju. Kiedy si� na te budowle patrza�o z g�ry, niekt�re z nich by�y okr�g�e, inne bardziej owalne, a zn�w jeszcze inne tworzy�y du�e p�kola. Nazywano je amfiteatrami.By�y w�r�d nich wielkie jak stadiony pi�karskie i mniejsze, mog�ce pomie�ci� zaledwie paruset widz�w. By�y wspania�e, zdobne w kolumny i pos�gi, a tak�e skromne i niczym nie ozdobione. Amfiteatry nie mia�y dach�w, wszystko odbywa�o si� w nich pod go�ym niebem. Dlatego we wspania�ych teatrach nad rz�dami siedze� by�y rozpi�te dywany przetykane z�otem, aby chroni� widz�w przed �arem s�o�ca albo przed nag�ymi opadami deszczu. W skromnych teatrach s�u�y�y temu celowi maty z sitowia i s�omy. Jednym s�owem: teatry by�y takie, na jakie ludzi by�o sta�. Ale wszyscy chcieli je mie�, bo byli nami�tnymi s�uchaczami i widzami.I kiedy przys�uchiwali si� wzruszaj�cym albo komicznym historiom rozgrywaj�cym si� na scenie, wydawa�o im si�, �e to tylko odgrywane �ycie w jaki� tajemniczy spos�b jest bardziej prawdziwe ni� ich w�asne, codzienne. I lubili przys�uchiwa� si� tej innej rzeczywisto�ci.Od tego czasu up�yn�y tysi�ce lat. �wczesne wielkie miasta upad�y, �wi�tynie i pa�ace zawali�y si�. Wiatr i s�o�ce, zimno i upa-�y oszlifowa�y i wydr��y�y kamienie, a i z wielkich teatr�w pozosta�y tylko ruiny. W pop�kanych murach zawodz� teraz cykady swoj� monotonn� pie��, brzmi�c� tak, jakby ziemia oddycha�a we �nie.Jednak�e cz�� tych starych, wielkich miast pozosta�a nimi a� do dzi�. Oczywi�cie, �ycie w tych miastach zmieni�o si�. Ludzie je�d�� samochodami i tramwajami, maj� telefony i �wiat�o elektryczne. Ale tu i �wdzie mi�dzy nowymi budynkami stoi jeszcze par� kolumn, jaka� brama, kawa�ek muru albo amfiteatr z owych dawnych czas�w.I w�a�nie w takim mie�cie rozegra�a si� historia Momo.Na po�udniowym kra�cu tego miasta, tam gdzie zaczynaj� si� ju� pola, a domy i chaty s� coraz ubo�sze, le�y ukryta w piniowym lasku ruina ma�ego amfiteatru. Nawet w dawnych czasach nie by� on jedn� z owych wspania�ych budowli, mo�na by rzec, �e ju� wtedy by� to teatr dla ubo�szej ludno�ci. W naszych czasach, to znaczy wtedy, kiedy rozpoczyna si� historia Momo, ruina amfiteatru by�a ju� niemal zupe�nie zapomniana. Wiedzia�o o niej tylko kilku profesor�w dziej�w staro�ytnych, ale niewiele ich ju� obchodzi�a, bo nic w niej nie zosta�o do zbadania. Nie by�a te� osobliwo�ci� mog�c� si� mierzy� z innymi zabytkami tego miasta. Tak wi�c tylko od czasu do czasu zagl�da�o tam kilku turyst�w, kt�rzy wspinali si� na poro�ni�te traw� rz�dy siedze�, ha�asowali, robili pami�tkowe zdj�cia i odchodzili. Wtedy cisza powraca�a do kamiennej, okr�g�ej budowli, a cykady intonowa�y nast�pn� strof� swej nie ko�cz�cej si� pie�ni, nie r�ni�c� si� zreszt� niczym od strofy poprzedniej.W�a�ciwie tylko ludzie z bli�szego s�siedztwa znali t� osobliw� kolist� budowl�. Pa�li wewn�trz niej swoje kozy, dzieci grywa�y w pi�k� na okr�g�ym placu, a niekiedy wieczorem spotyka�y si� tam pary zakochanych.Pewnego dnia jednak rozesz�a si� w�r�d ludzi pog�oska, �e ostatnio kto� zamieszka� w ruinie. M�wiono, �e jest to dziecko, ma�a dziewczynka. Nie mo�na by�o jednak twierdzi� tego na pewno, bo dziecko by�o troch� dziwacznie ubrane. Nazywa�o si� Momo czy jako� podobnie.Posta� dziewczynki by�a istotnie nieco osobliwa i mog�a troch� przera�a� ludzi przywi�zuj�cych wag� do czysto�ci i porz�dku. Momo by�a ma�a i do�� chuda, tak �e nawet przy najlepszych ch�ciach trudno by�o pozna�, czy ma osiem, czy mo�e ju� dwana�cielat. G�stwa niesfornych, kruczoczarnych lok�w wygl�da�a jakby nigdy jeszcze nie dotkn�� jej grzebie� ani no�yczki. Mia�a du�e, prze�liczne, r�wnie� czarne oczy i tej samej barwy stopy, bo prawie zawsze chodzi�a boso. Tylko czasem w zimie wk�ada�a trzewiki, ale by�y one nie od pary, a poza tym o wiele za du�e na ni�, dlatego �e Momo znalaz�a je gdzie� czy te� od kogo� dosta�a. Sp�dniczka by�a zszyta z rozmaitych kolorowych �at i si�ga�a jej do kostek. Na wierzch nosi�a Momo stary, o wiele za obszerny m�ski kubrak z zawini�tymi r�kawami. Momo nie chcia�a ich obci��, bo zawczasu pami�ta�a o tym, �e jeszcze uro�nie. A sk�d mog�a wiedzie�, czy znajdzie jeszcze kiedy taki �adny i praktyczny kubrak z tyloma kieszeniami.Pod ruin� sceny poro�ni�t� traw� mie�ci�o si� kilka na wp� zawalonych kom�rek, do kt�rych mo�na si� by�o dosta� przez dziur� w zewn�trznym murze. W jednej z nich Momo zamieszka�a. Pewnego dnia przyszli do niej m�czy�ni i kobiety z bliskiego s�siedztwa i pr�bowali j� wypyta�. Momo sta�a przed nimi, l�kliwie na nich spogl�daj�c, gdy� ba�a si�, �e j� st�d wyp�dz�. Wkr�tce jednak zauwa�y�a, �e s� to ludzie �yczliwi. Sami byli ubodzy i znali �ycie.- A wi�c - zacz�� jeden z m�czyzn - podoba ci si� tutaj ?- Tak - odpar�a Momo.- I chcesz tu pozosta�?- Tak, ch�tnie bym tu pozosta�a. , .._,. � - Ale czy nikt na ciebie nie czeka? .,, - Nie.- To znaczy, czy nie musisz wr�ci� do domu?{ - Ja tu jestem w domu - zapewni�a po�piesznie Momo.- A sk�d tu przyby�a�, moje dziecko?Momo zrobi�a nieokre�lony ruch r�k�, wskazuj�cy na co� odleg�ego.- Kim s� twoi rodzice? - dopytywa� si� dalej m�czyzna. Dziecko spogl�da�o bezradnie na niego i pozosta�� gromadk�i lekko wzruszy�o ramionami. Ludzie zamienili mi�dzy sob� spojrzenia i westchn�li.- Nie b�j si� nas - ci�gn�� m�czyzna. - Nie chcemy ci� st�d wyp�dzi�. Pragniemy ci pom�c.Momo w milczeniu kiwn�a g�ow�, jeszcze niezupe�nie przekonana.- M�wisz, �e nazywasz si� Momo, prawda?8- Tak- ' :?- � . n .:.::-? ,,;^V;- To �adne imi�, ale nigdy go jeszcze, nie s�ysza�em. Kto ci je nada�? , ... , ,}- Ja - odpowiedzia�a Momo. ,- Sama tak siebie nazwa�a�? ..,,. ,- Tak.. .. .., . .' , , .., ;,,,,- Kiedy si� urodzi�a�? , ;,;- , ,,; Momo zastanowi�a si�, wreszcie odpar�a: .... .- Odk�d pami�tam, zawsze ju� by�am.- I nie masz jakiej� ciotki czy wuja, ani babci, w og�le �adnej rodziny, do kt�rej mog�aby� p�j��?Momo spojrza�a na pytaj�cego i chwil� milcza�a. Potem wy-b�ka�a:- Ja tu jestem w domu.- No, dobrze - rzek� m�czyzna - ale przecie� jeste� jeszcze dzieckiem. Ile lat masz w�a�ciwie?- Sto - odpowiedzia�a oci�gaj�c si� Momo. Ludzie roze�mieli si�, bo my�leli, �e �artuje.- No, wi�c, bez �art�w, ile masz lat?- Sto dwa - odpowiedzia�a Momo, jeszcze mniej pewnie. Dopiero po chwili ludzie zrozumieli, �e dziewczynka zna tylkopar� liczebnik�w, kt�re gdzie� us�ysza�a, nic sobie jednak w zwi�zku z nimi nie wyobra�a, bo nikt jej nie nauczy� liczy�.- S�uchaj - powiedzia� m�czyzna po naradzie z innymi - czy chcia�aby�, �eby�my powiedzieli policji, �e tu jeste�? Wtedy zabrano by ci� do domu dziecka, gdzie mia�aby� co je�� i gdzie spa� i nauczy�aby� si� liczy�, czyta� i pisa�, i jeszcze wielu innych rzeczy. No, co o tym my�lisz?Momo spojrza�a na niego ze strachem.- Nie - szepn�a - nie chc� tam p�j��. Kiedy� by�am ju� w takim domu. I inne dzieci tak�e. Tam by�y kraty w oknach. I co dzie� nas bili - ale zupe�nie niesprawiedliwie. Wi�c kt�rej� nocy uciek�am przez mur. Nie chc� tam wr�ci�.- Rozumiem ci� - powiedzia� jeden stary m�czyzna i pokiwa� g�ow�.Inni tak�e j� rozumieli i pokiwali g�owami.- No, dobrze - odezwa�a si� jedna z kobiet - ale jeste� jeszcze ma�a. Kto� musi dba� o ciebie.- Ja - odpowiedzia�a z ulg� Momo.- A umiesz sama dba� o siebie? - spyta�a kobieta.Momo milcza�a chwil�, potem szepn�a:- Niewiele mi potrzeba.Ludzie znowu zamienili spojrzenia, westchn�li i pokiwali g�owami.- Wiesz, Momo - odezwa� si� znowu m�czyzna, kt�ry zacz�� rozmow� - uwa�amy, �e mo�e mog�aby� znale�� k�t u kogo� z nas. Wprawdzie wszyscy �yjemy w ciasnocie i wi�kszo�� z nas musi wy�ywi� gromad� dzieciak�w, ale jedno dziecko wi�cej czy mniej niewiele znaczy. No, co o tym my�lisz?- Dzi�kuj� - powiedzia�a Momo i pierwszy raz u�miechn�a si�. - Bardzo dzi�kuj�! Ale czy nie pozwoliliby�cie mi tu zosta�?Ludzie naradzali si� d�ugo, wreszcie powzi�li postanowienie. Doszli bowiem do przekonania, �e dziecko mo�e mieszka� tu r�wnie dobrze, jak u kogo� z nich, a dba� o Momo zamierzali wszyscy razem, bo o wiele �atwiej b�dzie dba� o ni� wszystkim ni� jednemu z nich.Zabrali si� od razu do pracy i przede wszystkim uprz�tn�li i doprowadzili jako tako do ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl upanicza.keep.pl
W mroku �wiate�ko twe - nie wiem, sk�d ani gdzie - ja�nieje bli�ej, z dala l�ni. Kim jeste�, nie wiem te�, lecz jakkolwiek si� zwiesz, l�nij, gwiazdko, przy�wiecaj mi.Michael EndeMOMOczyli osobliwa historiao z�odziejach czasui o dziecku, kt�re zwr�ci�oludziom skradziony im czasPrze�o�y�a TERESA J�TKIEWICZ Ilustrowa� MARIAN MU RAWSKINASZA KSI�GARNIA WARSZAWA 1978MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNAIm. H. SIENKIEWICZAFILIA Nr 2w PruszkowieCz�� pierwszaMomoi jej przyjacieleRozdzia� pierwszyWielkie miastoi ma�a dziewczynkaW dawnych, dawnych czasach, kiedy ludzie m�wili jeszcze zupe�nie innymi j�zykami, w ciep�ych krajach istnia�y ju� wielkie, wspania�e miasta. Sta�y w nich pa�ace kr�lewskie i cesarskie, bieg�y szerokie ulice, w�skie uliczki i pe�ne zakamark�w zau�ki, wznosi�y si� bogate �wi�tynie ze z�otymi i marmurowymi pos�gami b�stw, by�y tak�e barwne targi, gdzie sprzedawano towary ze wszystkich kraj�w na bo�ym �wiecie, i pi�kne, rozleg�e place, na kt�rych ludzie zbierali si�, aby porozmawia� o nowinach i wyg�asza� przem�wienia albo ich wys�uchiwa�. A przede wszystkim by�y tam wielkie teatry.By�y podobne do istniej�cych dzi� jeszcze cyrk�w, tyle �e ca�e zbudowane z kamiennych blok�w. Rz�dy siedze� dla widz�w bieg�y stopniami jeden nad drugim, jak w ogromnym leju. Kiedy si� na te budowle patrza�o z g�ry, niekt�re z nich by�y okr�g�e, inne bardziej owalne, a zn�w jeszcze inne tworzy�y du�e p�kola. Nazywano je amfiteatrami.By�y w�r�d nich wielkie jak stadiony pi�karskie i mniejsze, mog�ce pomie�ci� zaledwie paruset widz�w. By�y wspania�e, zdobne w kolumny i pos�gi, a tak�e skromne i niczym nie ozdobione. Amfiteatry nie mia�y dach�w, wszystko odbywa�o si� w nich pod go�ym niebem. Dlatego we wspania�ych teatrach nad rz�dami siedze� by�y rozpi�te dywany przetykane z�otem, aby chroni� widz�w przed �arem s�o�ca albo przed nag�ymi opadami deszczu. W skromnych teatrach s�u�y�y temu celowi maty z sitowia i s�omy. Jednym s�owem: teatry by�y takie, na jakie ludzi by�o sta�. Ale wszyscy chcieli je mie�, bo byli nami�tnymi s�uchaczami i widzami.I kiedy przys�uchiwali si� wzruszaj�cym albo komicznym historiom rozgrywaj�cym si� na scenie, wydawa�o im si�, �e to tylko odgrywane �ycie w jaki� tajemniczy spos�b jest bardziej prawdziwe ni� ich w�asne, codzienne. I lubili przys�uchiwa� si� tej innej rzeczywisto�ci.Od tego czasu up�yn�y tysi�ce lat. �wczesne wielkie miasta upad�y, �wi�tynie i pa�ace zawali�y si�. Wiatr i s�o�ce, zimno i upa-�y oszlifowa�y i wydr��y�y kamienie, a i z wielkich teatr�w pozosta�y tylko ruiny. W pop�kanych murach zawodz� teraz cykady swoj� monotonn� pie��, brzmi�c� tak, jakby ziemia oddycha�a we �nie.Jednak�e cz�� tych starych, wielkich miast pozosta�a nimi a� do dzi�. Oczywi�cie, �ycie w tych miastach zmieni�o si�. Ludzie je�d�� samochodami i tramwajami, maj� telefony i �wiat�o elektryczne. Ale tu i �wdzie mi�dzy nowymi budynkami stoi jeszcze par� kolumn, jaka� brama, kawa�ek muru albo amfiteatr z owych dawnych czas�w.I w�a�nie w takim mie�cie rozegra�a si� historia Momo.Na po�udniowym kra�cu tego miasta, tam gdzie zaczynaj� si� ju� pola, a domy i chaty s� coraz ubo�sze, le�y ukryta w piniowym lasku ruina ma�ego amfiteatru. Nawet w dawnych czasach nie by� on jedn� z owych wspania�ych budowli, mo�na by rzec, �e ju� wtedy by� to teatr dla ubo�szej ludno�ci. W naszych czasach, to znaczy wtedy, kiedy rozpoczyna si� historia Momo, ruina amfiteatru by�a ju� niemal zupe�nie zapomniana. Wiedzia�o o niej tylko kilku profesor�w dziej�w staro�ytnych, ale niewiele ich ju� obchodzi�a, bo nic w niej nie zosta�o do zbadania. Nie by�a te� osobliwo�ci� mog�c� si� mierzy� z innymi zabytkami tego miasta. Tak wi�c tylko od czasu do czasu zagl�da�o tam kilku turyst�w, kt�rzy wspinali si� na poro�ni�te traw� rz�dy siedze�, ha�asowali, robili pami�tkowe zdj�cia i odchodzili. Wtedy cisza powraca�a do kamiennej, okr�g�ej budowli, a cykady intonowa�y nast�pn� strof� swej nie ko�cz�cej si� pie�ni, nie r�ni�c� si� zreszt� niczym od strofy poprzedniej.W�a�ciwie tylko ludzie z bli�szego s�siedztwa znali t� osobliw� kolist� budowl�. Pa�li wewn�trz niej swoje kozy, dzieci grywa�y w pi�k� na okr�g�ym placu, a niekiedy wieczorem spotyka�y si� tam pary zakochanych.Pewnego dnia jednak rozesz�a si� w�r�d ludzi pog�oska, �e ostatnio kto� zamieszka� w ruinie. M�wiono, �e jest to dziecko, ma�a dziewczynka. Nie mo�na by�o jednak twierdzi� tego na pewno, bo dziecko by�o troch� dziwacznie ubrane. Nazywa�o si� Momo czy jako� podobnie.Posta� dziewczynki by�a istotnie nieco osobliwa i mog�a troch� przera�a� ludzi przywi�zuj�cych wag� do czysto�ci i porz�dku. Momo by�a ma�a i do�� chuda, tak �e nawet przy najlepszych ch�ciach trudno by�o pozna�, czy ma osiem, czy mo�e ju� dwana�cielat. G�stwa niesfornych, kruczoczarnych lok�w wygl�da�a jakby nigdy jeszcze nie dotkn�� jej grzebie� ani no�yczki. Mia�a du�e, prze�liczne, r�wnie� czarne oczy i tej samej barwy stopy, bo prawie zawsze chodzi�a boso. Tylko czasem w zimie wk�ada�a trzewiki, ale by�y one nie od pary, a poza tym o wiele za du�e na ni�, dlatego �e Momo znalaz�a je gdzie� czy te� od kogo� dosta�a. Sp�dniczka by�a zszyta z rozmaitych kolorowych �at i si�ga�a jej do kostek. Na wierzch nosi�a Momo stary, o wiele za obszerny m�ski kubrak z zawini�tymi r�kawami. Momo nie chcia�a ich obci��, bo zawczasu pami�ta�a o tym, �e jeszcze uro�nie. A sk�d mog�a wiedzie�, czy znajdzie jeszcze kiedy taki �adny i praktyczny kubrak z tyloma kieszeniami.Pod ruin� sceny poro�ni�t� traw� mie�ci�o si� kilka na wp� zawalonych kom�rek, do kt�rych mo�na si� by�o dosta� przez dziur� w zewn�trznym murze. W jednej z nich Momo zamieszka�a. Pewnego dnia przyszli do niej m�czy�ni i kobiety z bliskiego s�siedztwa i pr�bowali j� wypyta�. Momo sta�a przed nimi, l�kliwie na nich spogl�daj�c, gdy� ba�a si�, �e j� st�d wyp�dz�. Wkr�tce jednak zauwa�y�a, �e s� to ludzie �yczliwi. Sami byli ubodzy i znali �ycie.- A wi�c - zacz�� jeden z m�czyzn - podoba ci si� tutaj ?- Tak - odpar�a Momo.- I chcesz tu pozosta�?- Tak, ch�tnie bym tu pozosta�a. , .._,. � - Ale czy nikt na ciebie nie czeka? .,, - Nie.- To znaczy, czy nie musisz wr�ci� do domu?{ - Ja tu jestem w domu - zapewni�a po�piesznie Momo.- A sk�d tu przyby�a�, moje dziecko?Momo zrobi�a nieokre�lony ruch r�k�, wskazuj�cy na co� odleg�ego.- Kim s� twoi rodzice? - dopytywa� si� dalej m�czyzna. Dziecko spogl�da�o bezradnie na niego i pozosta�� gromadk�i lekko wzruszy�o ramionami. Ludzie zamienili mi�dzy sob� spojrzenia i westchn�li.- Nie b�j si� nas - ci�gn�� m�czyzna. - Nie chcemy ci� st�d wyp�dzi�. Pragniemy ci pom�c.Momo w milczeniu kiwn�a g�ow�, jeszcze niezupe�nie przekonana.- M�wisz, �e nazywasz si� Momo, prawda?8- Tak- ' :?- � . n .:.::-? ,,;^V;- To �adne imi�, ale nigdy go jeszcze, nie s�ysza�em. Kto ci je nada�? , ... , ,}- Ja - odpowiedzia�a Momo. ,- Sama tak siebie nazwa�a�? ..,,. ,- Tak.. .. .., . .' , , .., ;,,,,- Kiedy si� urodzi�a�? , ;,;- , ,,; Momo zastanowi�a si�, wreszcie odpar�a: .... .- Odk�d pami�tam, zawsze ju� by�am.- I nie masz jakiej� ciotki czy wuja, ani babci, w og�le �adnej rodziny, do kt�rej mog�aby� p�j��?Momo spojrza�a na pytaj�cego i chwil� milcza�a. Potem wy-b�ka�a:- Ja tu jestem w domu.- No, dobrze - rzek� m�czyzna - ale przecie� jeste� jeszcze dzieckiem. Ile lat masz w�a�ciwie?- Sto - odpowiedzia�a oci�gaj�c si� Momo. Ludzie roze�mieli si�, bo my�leli, �e �artuje.- No, wi�c, bez �art�w, ile masz lat?- Sto dwa - odpowiedzia�a Momo, jeszcze mniej pewnie. Dopiero po chwili ludzie zrozumieli, �e dziewczynka zna tylkopar� liczebnik�w, kt�re gdzie� us�ysza�a, nic sobie jednak w zwi�zku z nimi nie wyobra�a, bo nikt jej nie nauczy� liczy�.- S�uchaj - powiedzia� m�czyzna po naradzie z innymi - czy chcia�aby�, �eby�my powiedzieli policji, �e tu jeste�? Wtedy zabrano by ci� do domu dziecka, gdzie mia�aby� co je�� i gdzie spa� i nauczy�aby� si� liczy�, czyta� i pisa�, i jeszcze wielu innych rzeczy. No, co o tym my�lisz?Momo spojrza�a na niego ze strachem.- Nie - szepn�a - nie chc� tam p�j��. Kiedy� by�am ju� w takim domu. I inne dzieci tak�e. Tam by�y kraty w oknach. I co dzie� nas bili - ale zupe�nie niesprawiedliwie. Wi�c kt�rej� nocy uciek�am przez mur. Nie chc� tam wr�ci�.- Rozumiem ci� - powiedzia� jeden stary m�czyzna i pokiwa� g�ow�.Inni tak�e j� rozumieli i pokiwali g�owami.- No, dobrze - odezwa�a si� jedna z kobiet - ale jeste� jeszcze ma�a. Kto� musi dba� o ciebie.- Ja - odpowiedzia�a z ulg� Momo.- A umiesz sama dba� o siebie? - spyta�a kobieta.Momo milcza�a chwil�, potem szepn�a:- Niewiele mi potrzeba.Ludzie znowu zamienili spojrzenia, westchn�li i pokiwali g�owami.- Wiesz, Momo - odezwa� si� znowu m�czyzna, kt�ry zacz�� rozmow� - uwa�amy, �e mo�e mog�aby� znale�� k�t u kogo� z nas. Wprawdzie wszyscy �yjemy w ciasnocie i wi�kszo�� z nas musi wy�ywi� gromad� dzieciak�w, ale jedno dziecko wi�cej czy mniej niewiele znaczy. No, co o tym my�lisz?- Dzi�kuj� - powiedzia�a Momo i pierwszy raz u�miechn�a si�. - Bardzo dzi�kuj�! Ale czy nie pozwoliliby�cie mi tu zosta�?Ludzie naradzali si� d�ugo, wreszcie powzi�li postanowienie. Doszli bowiem do przekonania, �e dziecko mo�e mieszka� tu r�wnie dobrze, jak u kogo� z nich, a dba� o Momo zamierzali wszyscy razem, bo o wiele �atwiej b�dzie dba� o ni� wszystkim ni� jednemu z nich.Zabrali si� od razu do pracy i przede wszystkim uprz�tn�li i doprowadzili jako tako do ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]