Emilie Rose - Gra pozorów, E-BOOK - HARLEQUIN, ●Harlequin Gorący Romans
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Emilie Rose
Gra
pozorów
Anula & Irena
PROLOG
Spencer Ashton siedział odwrócony plecami do drzwi
swojej prywatnej biblioteki jeszcze długo po tym, jak słu
żąca zaanonsowała przybycie gościa.
Postanowił dać temu farmerowi, którego nieopacznie
poślubiła jego była żona, trochę czasu, by mógł nacieszyć
oczy widokiem prawdziwego bogactwa - choć wiedział,
że ten prostak nie jest na tyle inteligentny i wykształco
ny, by docenić wartość obrazów wiszących na ścianach czy
pierwszych wydań dzieł oprawnych w skórę, którymi za
pełnione były sięgające sufitu regały.
Niech sobie czeka.
- Możesz mnie ignorować tak długo, jak ci się podoba.
Mam dużo czasu.
Bezczelny łajdak. Spencer odwrócił się na krześle, ale
nie wstał.
- Czemu zawdzięczam tę niemiłą wizytę, Sheppard?
Przyznasz wreszcie, że nie da się wyżyć z tego kawałka zie
mi, który matka zostawiła Caroline? A może jednak zdecy
dowałeś się na sprzedaż? Oczywiście, teraz już to poletko
nic dla mnie nie znaczy. Zaproponuję ci niższą cenę.
Spojrzenie, jakie posłał Sheppardowi, wystraszyłoby
Anula & Irena
niejednego mądrzejszego rozmówcę, ale prosty farmer nie
dał się zbić z tropu.
- Przyszedłem porozmawiać o dzieciach.
A to sukinsyn, pomyślał Spencer, chce więcej pieniędzy
na opiekę nad bachorami Caroline.
- Masz pół minuty. Jestem zajętym człowiekiem.
Po raz pierwszy od wejścia do biblioteki Sheppard wy
dawał się zakłopotany, co sprawiło Spencerowi niekłama
ną satysfakcję.
- Kocham Elego, Colea, Mercedes i Jillian jak własne
dzieci. Chcę je adoptować.
Gniew zapłonął w żyłach Spencera. Nie chciał, by
dzieciaki pętały mu się pod nogami, ale to jednak jego
krew, a Spencer Ashton nigdy z niczego nie rezygnował,
jeśli nie miał po temu dobrego powodu. Uszczęśliwie
nie byłej żony i Shepparda to z pewnością nie był dobry
powód.
- Nic z tego.
- Ashton, nie widziałeś swoich dzieci ani razu, odkąd je
zostawiłeś trzy lata temu. One potrzebują ojca.
Spencer zaśmiał się.
- Będzie im lepiej bez ojca niż z takim zerem jak ty.
Sheppard zmarszczył nos, w jego oczach błysnęła złość.
- Ty zadufany w sobie sukin...
- Tracimy czas. Przypomnij Caroline, że dzieciaki nale
żą do mnie. Zawarliśmy umowę. Mam nadzieję, że jej do
trzyma.
- Więc odwiedź je czasem albo przynajmniej wysyłaj im
kartki urodzinowe.
Anula & Irena
Spencer wstał powoli z krzesła. Wbił pięści w blat biur
ka i pochylił się do przodu.
- Nie wkurzaj mnie, Sheppard. W przeciwnym razie
skieruję sprawę do sądu i odbiorę wam dzieci.
Blef, ale mądry człowiek zawsze wie, kiedy blefować.
Nauczył go tego ojciec Caroline, zanim uczeń przerósł mi
strza. Teraz Spencer był w posiadaniu wszystkiego, co kie
dyś należało do Lattimera, i nie musiał już znosić towarzy
stwa Caroline ani jej rozkrzyczanych bachorów.
- Nie miałbyś szans w sądzie. Odebrałeś Caroline nie
mal cały majątek, a po rozwodzie przestałeś interesować
się dziećmi.
- Ale dobrzy prawnicy kosztują, a mnie stać na najlep
szych. Z pewnością byłoby ci przykro, gdyby twoja kocha
na Caroline musiała sprzedać winnicę Louret, żeby pokryć
koszty procesu. Sądzisz, że moja zahukana była nie prze
stałaby cię kochać, gdyby straciła przez ciebie to, co jesz
cze jej zostało?
Trafiony zatopiony. Spencer z satysfakcją obserwował
wyraz klęski odmalowujący się na twarzy Shepparda.
- Jesteś skończonym draniem, Ashton - rzucił Sheppard,
po czym wybiegł z biblioteki.
Spencer usiadł z powrotem na swoim obitym skórą
krześle, złączył palce dłoni i uśmiechnął się.
- Dopiero się o tym przekonasz, Sheppard. Dopiero się
przekonasz.
Anula & Irena
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Grypa żołądkowa? - Jared Maxwell wyciągnął w stro
nę Mercedes Ashton dłoń z czystą, zwilżoną szmatką.
- Dobrze by było. - Mercedes rozluźniła palce zaciśnię
te na brzegu muszli klozetowej, wzięła szmatkę i pozwoli
ła, by Jared pomógł jej wstać z podłogi w ciasnej łazience.
Potem zachwiała się.
Złapał ją za łokcie i bacznie się jej przyjrzał. Blada cera,
zmarszczone czoło i ściągnięte usta, a do tego nietypowe
dla Mercedes milczenie podczas kolacji - wszystko to za
niepokoiło Jareda.
- To pewnie skutek mojego gotowania.
Uśmiechnęła się lekko na tę próbę żartu.
- Jedzenie było wyśmienite, jak zawsze. Czy w przeciw
nym razie zjawiałabym się u ciebie w każdy środowy wie
czór przez ostatnie jedenaście lat?
Zdezorientowany, oparł się o framugę drzwi.
- To co się dzieje?
Mercedes uwolniła się z jego uścisku, a następnie umy
ła twarz i ręce. Potem poprawiła karmelowe włosy i żakiet
kostiumu. Patrząc w lustro, unikała wzroku Jareda, któ-
Anula & Irena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl upanicza.keep.pl
Emilie Rose
Gra
pozorów
Anula & Irena
PROLOG
Spencer Ashton siedział odwrócony plecami do drzwi
swojej prywatnej biblioteki jeszcze długo po tym, jak słu
żąca zaanonsowała przybycie gościa.
Postanowił dać temu farmerowi, którego nieopacznie
poślubiła jego była żona, trochę czasu, by mógł nacieszyć
oczy widokiem prawdziwego bogactwa - choć wiedział,
że ten prostak nie jest na tyle inteligentny i wykształco
ny, by docenić wartość obrazów wiszących na ścianach czy
pierwszych wydań dzieł oprawnych w skórę, którymi za
pełnione były sięgające sufitu regały.
Niech sobie czeka.
- Możesz mnie ignorować tak długo, jak ci się podoba.
Mam dużo czasu.
Bezczelny łajdak. Spencer odwrócił się na krześle, ale
nie wstał.
- Czemu zawdzięczam tę niemiłą wizytę, Sheppard?
Przyznasz wreszcie, że nie da się wyżyć z tego kawałka zie
mi, który matka zostawiła Caroline? A może jednak zdecy
dowałeś się na sprzedaż? Oczywiście, teraz już to poletko
nic dla mnie nie znaczy. Zaproponuję ci niższą cenę.
Spojrzenie, jakie posłał Sheppardowi, wystraszyłoby
Anula & Irena
niejednego mądrzejszego rozmówcę, ale prosty farmer nie
dał się zbić z tropu.
- Przyszedłem porozmawiać o dzieciach.
A to sukinsyn, pomyślał Spencer, chce więcej pieniędzy
na opiekę nad bachorami Caroline.
- Masz pół minuty. Jestem zajętym człowiekiem.
Po raz pierwszy od wejścia do biblioteki Sheppard wy
dawał się zakłopotany, co sprawiło Spencerowi niekłama
ną satysfakcję.
- Kocham Elego, Colea, Mercedes i Jillian jak własne
dzieci. Chcę je adoptować.
Gniew zapłonął w żyłach Spencera. Nie chciał, by
dzieciaki pętały mu się pod nogami, ale to jednak jego
krew, a Spencer Ashton nigdy z niczego nie rezygnował,
jeśli nie miał po temu dobrego powodu. Uszczęśliwie
nie byłej żony i Shepparda to z pewnością nie był dobry
powód.
- Nic z tego.
- Ashton, nie widziałeś swoich dzieci ani razu, odkąd je
zostawiłeś trzy lata temu. One potrzebują ojca.
Spencer zaśmiał się.
- Będzie im lepiej bez ojca niż z takim zerem jak ty.
Sheppard zmarszczył nos, w jego oczach błysnęła złość.
- Ty zadufany w sobie sukin...
- Tracimy czas. Przypomnij Caroline, że dzieciaki nale
żą do mnie. Zawarliśmy umowę. Mam nadzieję, że jej do
trzyma.
- Więc odwiedź je czasem albo przynajmniej wysyłaj im
kartki urodzinowe.
Anula & Irena
Spencer wstał powoli z krzesła. Wbił pięści w blat biur
ka i pochylił się do przodu.
- Nie wkurzaj mnie, Sheppard. W przeciwnym razie
skieruję sprawę do sądu i odbiorę wam dzieci.
Blef, ale mądry człowiek zawsze wie, kiedy blefować.
Nauczył go tego ojciec Caroline, zanim uczeń przerósł mi
strza. Teraz Spencer był w posiadaniu wszystkiego, co kie
dyś należało do Lattimera, i nie musiał już znosić towarzy
stwa Caroline ani jej rozkrzyczanych bachorów.
- Nie miałbyś szans w sądzie. Odebrałeś Caroline nie
mal cały majątek, a po rozwodzie przestałeś interesować
się dziećmi.
- Ale dobrzy prawnicy kosztują, a mnie stać na najlep
szych. Z pewnością byłoby ci przykro, gdyby twoja kocha
na Caroline musiała sprzedać winnicę Louret, żeby pokryć
koszty procesu. Sądzisz, że moja zahukana była nie prze
stałaby cię kochać, gdyby straciła przez ciebie to, co jesz
cze jej zostało?
Trafiony zatopiony. Spencer z satysfakcją obserwował
wyraz klęski odmalowujący się na twarzy Shepparda.
- Jesteś skończonym draniem, Ashton - rzucił Sheppard,
po czym wybiegł z biblioteki.
Spencer usiadł z powrotem na swoim obitym skórą
krześle, złączył palce dłoni i uśmiechnął się.
- Dopiero się o tym przekonasz, Sheppard. Dopiero się
przekonasz.
Anula & Irena
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Grypa żołądkowa? - Jared Maxwell wyciągnął w stro
nę Mercedes Ashton dłoń z czystą, zwilżoną szmatką.
- Dobrze by było. - Mercedes rozluźniła palce zaciśnię
te na brzegu muszli klozetowej, wzięła szmatkę i pozwoli
ła, by Jared pomógł jej wstać z podłogi w ciasnej łazience.
Potem zachwiała się.
Złapał ją za łokcie i bacznie się jej przyjrzał. Blada cera,
zmarszczone czoło i ściągnięte usta, a do tego nietypowe
dla Mercedes milczenie podczas kolacji - wszystko to za
niepokoiło Jareda.
- To pewnie skutek mojego gotowania.
Uśmiechnęła się lekko na tę próbę żartu.
- Jedzenie było wyśmienite, jak zawsze. Czy w przeciw
nym razie zjawiałabym się u ciebie w każdy środowy wie
czór przez ostatnie jedenaście lat?
Zdezorientowany, oparł się o framugę drzwi.
- To co się dzieje?
Mercedes uwolniła się z jego uścisku, a następnie umy
ła twarz i ręce. Potem poprawiła karmelowe włosy i żakiet
kostiumu. Patrząc w lustro, unikała wzroku Jareda, któ-
Anula & Irena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]